poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Socjal w mieście, ataki oraz recenzja smaczków Bosh Fruitees

W sobotę wybrałam się z Nandem na socjalizację do miasta.
Co prawda wahałam się, bo Nan dawno nie jechał autem, a tu nagle godzinę jechać. Na szczęście całą drogę przespał, nie kręcił się, ani nic. Mang kocha jeździć samochodem. Zawsze jak tylko drzwi do naszej T5 są otwarte, to wskakuje i układa się do leżenia. Tak samo było tym razem.
Jazda minęła bez problemów. Pierwszym egzaminem Nanda, było przejście koło wściekłego Dobermana. Młody nie dał się prowokować, przeszedł spokojnie olewając go. Smaczek. Dziesiątki aut, motorów, rowerów, ludzi, dzieci w wózkach, wszystko co specyficzne dla miasta, nie ruszało go.
O zgrozo, pożarł jakąś kupę.. chyba.. Został skarcony, bałam się, że zwymiotuje w drodze powrotnej.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w inne miejsce.
Tam było o wiele więcej ludzi, psów, aut. Idąc pięknie przy nodze ignorował wszystko, patrzył tylko na psiaki.
Nando poznał koleżankę- suczkę Beagle, która miała 3 mies. i na widok idącego wilka położyła się na chodniku i ani rusz! Nando podszedł do niej, merdał ogonem i trącił kichawką. Od razu Mika się ( tak się wabiła ) ośmieliła i zaczęła biegać w kółko Nandziocha. Wyglądał jak król, wielki, wyniosły, z uszami czujnie postawionymi, kiedy mały szczylek plątał mu się pod łapami. Chwilka pogawędki z właścicielką i rozstaliśmy się. Psiaki tęsknie za sobą patrzyły, ale co zrobić! Trzeba iść dalej.
Kolejne podejście- dojadający Amstaff. Tym razem Nando stał się niespokojny, nie chciał iść, smaczki też go nie zainteresowały. Patrzył za Astem co chwilę, nie wiem dlaczego tak się zachował. Byłam niezadowolona.
Następnie ćwiczyliśmy posłuszeństwo przy ludziach, piszczących dzieciach, samochodach itd. Nando był trochę rozkojarzony, ale potem wszystko minęło i pięknie wykonywał moje polecenia. W nagrodę dostał piłeczkę i dosłownie rósł z dumy.
Potem poszłam z nim pod Real, staliśmy przy drzwiach obrotowych, bo chciałam zobaczyć reakcję Mangusty na wózki z zakupami, ludzi szybko chodzących dosłownie kilkanaście centymetrów od jego nosa. Reakcja taka sama- olewka wszystkiego. Smaczek. Wystarczyło socjalu jak na jeden dzień.


Dzisiaj byłam z Nandem, ciocią i Dinem na wycieczce, której w sumie nie planowałam. Miał być to zwykły spacer, ale wyszło inaczej. 
Idąc na Obidzę, mija się wiele psów, tych wściekłych i... chyba żadnego przyjaznego... 
Nando szedł luzem, zachowywał się bardzo dobrze, mimo iż mógł biegać przecież wszędzie za Dinem, nie robił tego. Pierwsze złe psy były pozamykane w ogrodach, ale najbardziej wyróżniała się Podhalanka Pyza, która zaczęła po prostu przechodzić do nas przez płot. Sunia jest nieźle pokręcona, ugryzła kiedyś moją drugą ciocię, nienawidzi psów i ludzi. Byłam w sumie przerażona, 'co to będzie? Właścicielki nie ma w domu!'. Na szczęście ( jak dla kogo, dla niej na pewno nie.. ) Pyza jest bardzo gruba i jej własny tyłek ją zwalił z powrotem na ziemię. Uff, pierwszy gladiator mienięty. Drugiego zobaczyłam chwilę po tym i był to czarny podpalany kundel, średniego wzrostu. Wydawał sie przyjazny... ale okazał się fałszywym macho. 
Wąchał się ładnie z Nandem, a tu.. haps! Ugryzł mojego w nos, a potem przeszedł na szyję! W takiej sytuacji Nan mał prawo zaatakować- bronić się. Nie zrobił tego. Po prostu urażony przyszedł do mnie. Patrzymy- Dino wącha psu zadek. Tamten zaczyna warczeć i.. w ułamku sekundy atakuje malutkiego, bezbronnego Dinosa. Nando wystrzelił. Przecież tamten gryzie jego kolegę i w dodatku zakleszczył paszczę na jego brzuchu! Tego było za wiele, jednak mimo to Nando ponownie zachował się z klasą i po prostu odgonił napastnika od Dina wijącego się z przerażenia w trawie, po czym przyszedł znów do moich nóg i usiadł. Mega pochwały, mega dużo smaczków i radości. Dinowi nic nie jest, ogon nadal pięknie zakręcony na grzbietem :) dzięki Nandowi :).


Drugie podejście i kundel na drodze. Na początku zachowywał się bardzo spokojnie, a przynajmniej tak mi się wydawało.. Jednak pozory mylą- pies ciągle był spięty i gotowy do ataku. Nando podszedł, wąchał po nosie, merdał ogonem. Wąchali sie chwilę, Nan postanowił odejść, ale... tamten zaatakował. Nando patrzy- tamten tylko warczy. Nando idzie za mną, tamten znów atakuje i to na serio! Rzuca się na zad mojego małego i targa sierść. Oo nie, na to nie pozwolę. Nando z miną męczennika nie oddał ataku.. po prostu patrzył na mnie, wiedział, że może na mnie liczyć. Nie mylił się. Podeszłam, po prostu wzięłam tego parszywca i oderwałam go. Takich ataków na Młodego, ze strony tego psa było kilka, w końcu odpuścił, bo zobaczył, ze Nan całkowicie go olewa. 
Znowu smaczki, pochwały, całuski, mizianie. <3 Kochany. 


Później droga minęła bezproblemowo. Wracając z Obidzy, usłyszałyśmy z ciotką trzask.. trzask gałęzi i donośne, grube... szczekanie. Nogi mi się ugięły, nigdy w życiu nie wiedziałam, że jest pies w domu za laskiem.. Ten duży jak mi się wydawał pies, okazał się.. wściekłym, olbrzymim Owczarkiem.. Kaukaskim.. 
Szedł w naszą stronę ze szczekiem pełnym nienawiści, chęci zabicia naszych psów. Więc co? W nogi! Nie wiem co w tym czasie robił Kaukaz, wolałam nie widzieć jak prawdopodobnie za nami pędzi. Odwróciłam się dopiero po kilkuset metrach i zobaczyłam jak pies zatrzymuje się kawałek od nas i dojada. Był stary, było to po nim widać, nie miał siły. Na szczęście. Nie wiem co by się stało, gdyby był to samiec w sile wieku. 

Dalsza droga mijała spokojnie, napotkany po drodze kundelek był bardzo strachliwy, Dino go więc przegonił, Nando nie zdążył się przywitać. 
Mineliśmy Pyzę, która znów chciała przechodzić, ale została już w pozycji stojącej na dwóch łapach tylnych, opierając się przednimi o płot. Uff.. 


Już w spokojnym jak dotąd odcinku drogi, zobaczyłam dwie dziewczynki w wieku.. 5-6 lat. Jedna z nich miała na smyczy czarnego, dość dużego samca, druga czarnego szczeniaka, a obok nich biegała luzem suka Gończego Polskiego ze swoim szczeniakiem. 
Dziewczynki wystraszyły się, były same, bez dorosłego. Nie wiem jak rodzice mogą być tak nieodpowiedzialni.. 
Dziecko z czarnym kundlem ominęło nas szerokim łukiem, drugie ze sikającym z przerażenia szczeniorem przebiegło obok bardzo szybko. Nanda nie interesowali. Po chwili podeszła do nas suka z młodym i wąchała mojego psa. Spotkanie przebiegło pomyślnie, nie było żadnego ataku ze strony obcych nam psów. 
Idziemy chwilkę, a tu hałas i warczenie wściekłego psa. Wyskoczył zza auta samiec Malamuta, Gruby. Na szczęście był z właścicielem, ale ten ledwno go utrzymał. I tak myślałam, że wyrwał mu dłoń. Nando zaczepkę zignorował i poszliśmy spokojnie dalej. Koło hotelu mijaliśmy małego, białego kundla, którego za ucho trzymała właścicielka, mówiąc do psa 'siedź tu, bo cię wilczur zje'. Ja to zignorowałam, nie chciałam znów głosić tezy na temat tego, że to prędzej jej pies może pożreć mojego. Coo tam, mam w dupie niedoinformowanych ludzi. Myślę jednak, że chyba zobaczyła, iż Nandosia nie interesował zbytnio jej kundelek. 

Wróciliśmy do domu, spacer był.. przepełniony o emocje i ataki. Bardzo cieszę się, że Nando nie daje się prowokować i mimo iż tyle razy dzis był ostro atakowany, emocje nie brały nad nim góry i był spokojny, uległy tym kundlom. O to chodzi mój mały, o to chodzi! 


Czas na recenzję. Smakołyki Bosh Fruitees są cudowne. Nando je kocha, mi przyjemnie się je podaje do pyszczka mojej Świneczki Malutkiej.
Są dość miękkie, żeby je podzielić na dwie części i na tyle małe, że wcale nie trzeba tego robić ^^. 
Używałam ich ( już zostały wykorzystane, niestety ) do konga, piłki Sum Plast oraz jako nagród przy szkoleniu. Nadają się do wszystkiego. Łatwo je wepchnąć do konga/piłki z otworkami, podać psu do pyska, ten zaś czuje, że coś je, ale nie połyka ich godzinę, tylko szybko. Jest zadowolony. 
Będziemy kupować te smaczki, bardzo je Wam polecam. 
Moim zdaniem mają same zalety, zero wad. 


No cóż.. ostatni tydzień wakacji, życzę udanego.. I miłego powrotu do szkoły, rzeczywistości.. 

A jak Wasze psy zachowałyby się w takich sytuacjach jak nasz dzisiejszy spacer? :) Dałyby się sprowokować? 
Pozdrawiam serdecznie! :)






piątek, 22 sierpnia 2014

Walka, zaborczość i paczka ANIMIBOX!

Post miał się pojawić wcześniej, no cóż.. przepraszam Was. Jestem teraz zabiegana, już brakuje mi czasu na wszystko, co dopiero w tym cholernym roku szkolnym. Żyjemy sobie spokojnie ( poza ''MAŁYM'' incydentem -_- ), spacerujemy, ćwiczymy..
Nie mam humoru od spaceru z Nugatem, na który tak bardzo czekaliśmy.
Opowiem może w skrócie:
Na początku wszystko było ok. psy wąchały się, zaczepiały do zabawy ( w sumie Nando Nugata.. ), potem jak zwykle przechodziły koło siebie, ignorując się.
W pewnym momencie Labek zaczął kopać dziurę za myszą (?). Nando zainteresowany podszedł do niego i przez chwilę kopali razem. W drugiej już sekundzie Nugat rzucił się na niego z zębami, odganiając ''intruza''. No nic, Mang siedział koło mnie i patrzył z utęsknieniem na buszującego w dziurze Laba.
Gdy biszkopt skończył i wskoczył w najbliższe krzaki, Nan podszedł do wykopaliska, pokopał trochę, po czym się wygodnie w tej dziurze położył z nosem wepchniętym w kreci (lub mysi) korytarz. Podbiegł Nugat, wszystko działo się tak szybko.. nie wiem dokładnie który pies zaczął, ale myślę, że to Nando tym razem chciał odgonić go. No cóż- stało się. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie- Jak Nugat odgonił Nanda, tak Nando odgonił Nugata. W efekcie czego, psy stoczyły walkę na śmierć i życie ;-; Nando w czasie tej walki dwa razy chciał się wycofać, ale lab mu nie pozwalał, doganiał go i skakał mu z zębami do pyska.Co miał mój zrobić? Bronił się. Rozdzielone psy znów zaczęły się ignorować.
Myślę, że ta bijatyka była pokazywaniem 'kto tu jest panem' - okazało się, że ja dla Nanda, Klaudia dla Nugata.. Nando na lewo, Nugat na prawo. Nando do domu ( był już po spacerze ), Nugat do lasu.
Atak zmartwił mnie i to bardzo. Wiem, że to zaborczość Nanda i negatywne emocje Laba, ale.. tego ataku absolutnie NIE powinno być. Nigdy nie będę tolerować bijatyk Nanda! Nawet jeśli to nie jego wina. Sorry, no, ale NIE.
Na szczęście już tego samego dnia, psiaki lizały się po noskach przez płot :x Ogarnij tu człowieku dwie, sfiksowane Świnie :D



Kolejne zachowanie, które mnie zmartwiło, miało miejsce w niedzielę, na ognisku. Uczestnikami byli: ja, Nando, Klaudia, Wujek, Kuzynka, Ciotka, Wujek, DINO, Mama, Tata. 
Podczas, gdy oni jedli kiełbaski pieczone na ognisku, Nando siedział koło mnie ( nie pozwalam mu żebrać, a wiem, że gdyby był spuszczony, każdy by mu dawał odpadki! ), nie piszczał, za co nagradzałam go co chwilę smakołykami z saszetki. Cóż z tego, że ja pięknie,ładnie psa uczę, jak Dino.. był luzem, chodził między nami wszystkimi, wspinał się na plecy, żebrał, podkradał, piszczał, czołgał się, szczekał.. i oczywiście dostawał coś od każdego, do kogo podszedł. -_- ( zostaw tu psa innym na chwilę, jak widzisz co wyprawiają  ._. ) 
Nando wszystko obserwował, przecież Dino jadł JEGO jedzenie! 
Chciał mu dać nauczkę i po prostu w ułamku sekundy, rzucił się w stronę Małego Czarnego.
Oczywiście mój zapłon (yyyyy....).. zareagowałam po sekundzie-dwóch, gwałtownie. Szarpniecie i 'Nando, NIE!' . Pies ucichł, warczenie ustało.. Byłam w szoku, zupełnie się nie spodziewałam takiej reakcji.. Widać, Nando dalej ma uraz psychiczny do Dina ( w obecności jedzenia ), po tym, jak kiedyś jadł sobie parówkę lub kość (nie pamiętam xd ) i pozwolił Dinowi podejść. Ten mały nicpoń wyrwał mu żarełko z pyska i uciekł niczym torpeda z naszego ogrodu, przepełzając pod bramą. Od tej pory Nando nie może jeść przy psach. 
Jak zwykle, ja zmartwiona.. Wzięłam Dinosa i Nandosa na drugi dzień, i zaczęłam karmić jednego i drugiego parówkami. Byli od siebie z 50 cm, więc Nan miał wielkie pole do popisu ( mógł bez przeszkód zaatakować 'złodzieja'), ale.. nie zrobił tego.. posłusznie czekał na swoją dawkę jedzenia, ze spokojem też patrzył jak Dino chciwie wyjada smaczne kąski spośród źdźbeł trawy. 
Ataku nie było, mi ciśnienie się obniżyło i radości przybyło :)

Zanim przejdę do kolejnego tematu, pochwalę się czymś- Nando pięknie dostawia do nogi i CHODZI NA SPACERY BEZ SMYCZY. Całkowicie. Nie mówię tu o polach/lesie, bo to już dawno. Mówię tu o drodze, gdzie jeżdżą auta, biegają psy,dzieci, chodzą ludzie, przemykają rowery.. A Nando jakby się wyłącza i idzie cudownie koło nogi bez smyczy! Nie wącha żadnego krzaka, do nikogo ani niczego nie podchodzi, chyba że pozwolę.. po prostu pięknie. Oczywiście ma szelki Juliusy K9, do asekuracji, żebym szybko mogła chwycić rączkę, w razie gdyby coś go mocno zainteresowało, choć zazwyczaj wystarcza jedno moje cmoknięcie, żeby skupił się tylko na mnie. Miodzio, jestem z tego dumna. <3 


Teraz przyjemna wiadomość- nareszcie przyszedł długo wyczekiwany ANIMIBOX! 
Dostałam maila informującego o tym, że opóźnienie w wysyłce paczki było spowodowane tym, iż zaistniał problem ze sprowadzeniem jednego z elementów zawartości paczki. To coś miało przyjść z Belgii, ale były drobne kłopoty. Wybaczyłam ( jak to ja ) i z niecierpliwością czekałam, czekałam i czekałam na kuriera. Aż się doczekałam dziś, zupełnie niespodziewanie zobaczyłam, że na podjeździe stoi biały dostawczak. Patrzę, 'Siódemka' ! Ooh, Animibox! 
Czym prędzej rzuciłam się do otwierania paczki ( uwielbiam to robić! ). 
Oto zawartość: 


Nie muszę chyba mówić, jaka była radość, kiedy zobaczyłam piłkę-konga!!! 
Szybko przejdę do opisania każdej rzeczy. Opis będzie krótki, nie mam jeszcze recenzji wszystkich produktów. 

1. Zabawka,pluszak HearDoggy. Zakochałam się w tym pingwinku. Ściskam go i ściskam, jest tak miękki, ciepły i przyjemny, że nie wiem jak dam go psu, na pastwę losu.. 
Zabawka ta jest ultradźwiękowa- dźwięk wydawany podczas ściskania jej ( w środku ma jakby piszczałkę ), słyszy tylko pies, człowiek nie. Jej cena wynosi od 40 do 60 zł, więc się opłacało, bo cała paczka kosztowała 80 zł. 

2.Piłka spiralna,kong SUM PLAST. Piłka zapachowa o subtelnym zapachu wanilii ( trochę mnie mdli ) jest lekka, poręczna, nie tonie oraz jest także super kongiem dla psa. W jej szparach można ukryć smaczne kąski dla naszego czworonoga. Bardzo cieszę się z tego prezentu, ponieważ sama miałam ją w najbliższym czasie kupić! Cena piłki wynosi od 5 do 9 zł. 


3.Przysmaki Bosch Fruitees- zrobiły wielką furorę. Zachęcający zapach sprawiał, że sama miałam ochotę schrupać parę kosteczek. Smakołyki te są półwilgotne i owocowe, w kształcie wspomnianych już, małych kosteczek. Nie zawierają cukru, aromatów i barwników. Nandowi bardzo posmakowały, będziemy się w nie zawsze zaopatrywać. Cena detaliczna wynosi 10 zł.





4. Ręcznik Karlie Flamingo ( zobaczycie go na zdjęciu całej paczki ) z mikrofibry osusza do 4x szybciej mokrą sierść psa, niż tradycyjna szmatka i nadaje się do każdego rodzaju kłaczków. Ma uniwersalny rozmiar ( nasz ma 50 cm x 70 cm, wiec jest na prawdę spory ), świetnie usuwa wilgoć i brud z psa. Cena wynosi 20 zł. 

5. Kostki dental Flamingo są opracowane z myślą o czystych zębach i świeżym oddechu naszego pupila. Smakołyki te są w kształcie szczoteczek do zębów. 
Masują dziąsła podczas gryzienia, oraz zawierają wapń niezbędny do mocnych zębów. 
Cena wynosi 14 zł ( produkt sprowadzany z Belgii ) . 

Cóż wiecej powiedzieć? Jestem bardzo zadowolona. Zamawiam limit na 3 miesiące, bo wartość produktów razem wzięta znaacznie przekracza cenę paczki ( 80 zł, w limicie na 3 mies. paczka kosztuje nawet mniej ). 
Nie miałam jeszcze okazji testować tych rzeczy, jedynie smakołyki i konga. Nandowi bardzo spodobał się pomysł wepchnięcia smaczków do piłki i był bardzo szczęśliwy wyciągając raz po raz kosteczki.  

Recenzje poszczególnych produktów z ANIMIBOX'a będą pojawiały się tutaj co jakiś czas, przecież musimy dokładnie ocenić każdą rzecz, jaką dostaliśmy. 

W ostatnim czasie doszła do nas smycz z SuperDoga. Kupiłam ją od Oli, sprawdza się na prawdę świetnie, choć tak jak mówię- Nando w sumie nie musi chodzić na smyczy, to jednak ona zawsze się przydaje, bo są momenty kiedy wygodniej jest mi po prostu psa zapiąć i mieć nad nim 100% kontroli. 


Przepraszam za zdjęcia produktów ANIMIBOX oraz smyczy, były one wykonywane komórką, aparat póki co leży rozładowany, a mi się nie chce go ładować ;_; Przepraszam także za moją małą aktywność na Waszych blogach, ale jak już pisałam- nie mam na nic czasu. Nadrobię to już niedługo. 
Dziękuję za to, że jesteście, czytacie i obserwujecie. Jeszcze raz przepraszam i dziękuję! :) 



Pozdrawiam! 






piątek, 15 sierpnia 2014

Nowinki

Pogoda jak zwykle uniemożliwiła nam wyjazd do Niepołomic. Chciałam z psem jechać tam na tygodniowy socjal, ale ''DZIWNE'', że ''NAGLE'' zaczęło padać -_- .
Cóż nam zostało? Musimy wybrać się do Nowego Sącza. Nic się tam w sumie nie dzieje, choć to dość duże miasto. Niby od niedzieli w Małopolsce ma być ładna pogoda, ale KOMU WIERZYĆ? Przecież trzeba jeszcze w te wakacje: iść pod namioty, spotkać się z Olą i Baddy'm, jechać na socjal, ogarnąć dupsko ( moje! ).. Czuję, że nawet połowy z tego nie wykonam.. Zostały tylko dwa tygodnie! Nie do wiary. jak te wakacje przeleciały.. Tak szybko.. I znów 10 miesięcy biegania i szukania czasu NA WSZYSTKKO. Posty na blogu będą pojawiać się co tydzień ( w sumie nie zauważycie różnicy xd ), 3 spacery dziennie z psem? Pójdą w zapomnienie. Trzecia gimnazjum.. A ja wciąż olewam naukę.. A moje marzenie? Weterynarz, niedługo na prawdę będzie tylko marzeniem, jak nie OGARNĘ DUPSKA do końca wakacji. 
Nando z kolei znowu będzie musiał przyzwyczaić się do spacerów po południu i do rannego wychodzenia przed szkołą na kilka minut, żeby się załatwił. Mam szczęście ( lub nie ), że Nan jest mało aktywnym psem. Jeden spacer dziennie w zupełności mu wystarcza, a w sumie nawet jeśli kilka dni nie wychodzi, po kilkunastu metrach zawraca do domu. Mimo to, ciągnę go kilka razy dziennie najdalej, jak tylko mogę :3 
Uwielbiam wakacje i lenistwo.. Dlaczego czas na odpoczynek trwa tak krótko? :c 

Przejdźmy może do Nanda i spraw związanych z nim. 
Będąc na spacerze we wtorek, spotkaliśmy sarnę. Mango był puszczony luzem, więc już pożegnałam się z myślą o spokojnym spacerze- wszak wybrałam się do lasu, aby odpocząć od zgiełku dzieci mieszkających obok mojego domu. 
Pies ruszył z 'kopyta' za ofiarą. Zawołałam 'Nando, NIEE!!', patrząc, że pies biegnie dalej.. Po chwili Nando zatrzymał się! Stał i obserwował sarnę, która nie wiedziała gdzie ma biec, więc kręciła się tu i z powrotem, wskakując szybko w najbliższe krzaki. Nan nie pobiegł za nią! Stał tylko i piskliwie szczekał! Potem przez jakiś czas był podniecony, każdy szmer chciał sprawdzać, ale nie mogłam być zła! Przecież nie pobiegł za nią, więc to, że jest niespokojny to jest NIC! <3 Mój mądry piesek! 

Reszta spaceru była zwyczajna. Cwiczyliśmy, aportowaliśmy ( tak, ja też aportowałam. Pies pod koniec spaceru był tak zmęczony, że tylko pokazywał mi, gdzie rzuciłam piłkę, a ja po nią biegłam, rzucałam i znów biegłam xD ), leżeliśmy w ciepłych, promieniach SŁONECZNYCH, które ostatnio mogłam oglądać jedynie na zdjęciach z tamtych dni -_- .


Wczorajszy spacer uświadomił mi, jak wspaniałego burka mam. <3 
Zacznijmy od początku :3 
Wyszliśmy na przechadzkę pod wieczór, kiedy było już dość chłodno. Będąc przy domkach kempingowych, zauważyłam, że przyjechali tam ludzie z Krakowa ( to jest ich dom i przyjeżdzają tu na każdy weekend ). Wiedziałam, że będzie im towarzyszył samiec Wilczaka Czechosłowackiego. Przeprzeprzepiękny pies! *o* Zawsze podobały mi się Wilczaki Czechosł. Niestety nie może on być kolegą Nanda, ponieważ Samson jest bardzo agresywny. Rozmawiałam na jego temat z właścicielką, gdyż pies ten chodzi luzem, jak gdyby cała okolica należała do nich. Fakt, faktem nie idzie daleko od domu, ale furtkę ma zawsze otwartą! Pani powiedziała, że osobiście będzie pilnowała tego, żeby bramka była zamknięta, kiedy pies jest w ogrodzie. Zadowolona poszłam dalej, obejrzałam się i CO widzę?! DWIE WIELKIE DZIURY w płocie za domem ;_; Których nie załatali do dnia dzisiejszego, więc co weekend przechodząc tamtędy sikam ze strachu.. Samson jest po szkoleniu, ale NIC A NIC ich nie słucha, co powiedziała mi sama właścicielka Wilka. RZECZYWIŚCIE, POWÓD DO DUMY :O 
Wracając do wczorajszego dnia- pies był w ogrodzie, furtka była zamkniętaa, a Nando był spuszczony. Zazwyczaj startował do tego psa przez płot, lecz wczoraj zignorował go. Nawet nie popatrzył. 
Ćwiczyliśmy w lesie i chcę tu powiedzieć, że cudownie nam idzie! Musimy co prawda pracować na chodzeniem na kontakcie, ale jakby nie patrzeć to pięknie. 
Aportowanie musieliśmy naprawić, bo kiedyś naszła mnie ochota pobiegać za psem, kiedy wracał do mnie z aportem ;_; Chyba każdy kto ma psa, wie potem ten aport wyglądał.. W sumie dalej trochę tak wygląda. Nando biegnie po piłkę, bierze i kilka metrów przede mną zaczyna zachęcająco podskakiwać w miejscu i skłania głowę do zabawy. Ja to staram się ignorować, ale trudno mi.. Nando ma takie słodkie oczka! <3 No cóż, muszę ponownie ogarnąć dupsko ( moje..) . 
Chowałam mu smaczki w pniach drzew i powiem Wam, że Nando jest wielkim oszustem. Obserwuje mnie z daleka i zapamiętuje, gdzie wpycham parówki. Potem kiedy mówię 'szukaj!', oszust podbiega i wybiera szybciutko tylko te, które widział. A 12389948235927859725925 innych parówek zostawia -_-. 
To jest krętacz. 





Czas na niespodziankę. 
Wczoraj przyszły nam... SZELKI JULIUS-K9. Fakt, mamy prawie takie same, ale czarne, a te są.. NEONOWE! 



Są cudownepięknebardzoślicznenajlepsze. <3 
Ale jest jeden 'MALUTKI' problem. Szelki po jednym spacerze nadają się do prania. Szczególnie jeśli jest to spacer do lasu, na łąki.. Lub nawet spacer przy nodze, jeśli droga AKURAT jest po deszczu. Cóż, nie wiem jak zabrać się za ich pranie, bo tak szkoda mi koloru.. 
Dzisiaj spacer z Nugatem, opiszę postępy i uwiecznię wszystko na zdjęciach. 
Jak widzicie- wreszcie mamy pogodę! 
Czas na fotorelację z dzisiejszego, porannego spaceru. 


Warowanie.





Ooh, jak razi mnie słońce! 





niedziela, 10 sierpnia 2014

Nowy (stary!) przyjaciel

Witajcie!
Mam tak dużo do opisania.. sama nie wiem od czego zacząć. Ok, będzie trochę chaotycznie.
Wczoraj postanowiłyśmy z moją siostrą 'złączyć' nasze psy. Kiedyś wspominany Labek ( jej pies- Labrador Retriever-Nugat ) przez jakiś czas nie lubił Nanda. Były czasy, kiedy psiaki bawiły się razem w ogrodzie do upadłego. Ale zmieniło się wszystko po ataku ze strony Nugata. Prawie rok nie spotkały się nos w nos. Unikały się, okazyjnie wąchały się przez płot.Do wczoraj. Wkurzone, ze chodzimy na spacery oddzielnie, kiedy mogłoby być tak cudownie, postanowiłyśmy spróbować.
Najpierw wyszła Klaudia z Nugatem. Potem o pocie czoła doszłam ja z Nandem. O dziwo Lab ignorował mojego psa, kiedy Młody prawie się posikał z radości. Do pierwszego kontaktu doszło po kilku minutach- Nando rzucił się w stronę Nugata, żeby zachęcić go do zabawy, czego on nie odebrał spokojnie i warcząć pokazały się pierwsze oznaki chęci ataku. Po chwili odszedł i schował się za nogi Klaudii ( xD ). Potem było oks, psy się ignorowały.
Zaraz po tym wszystkim jeśli Nugat przechodził obok Mangusty, o dziwo wcale nie miał zamiaru znów przyczepiać się jak kleszcz do uszu labka ( był na smyczy). Byłyśmy zszokowane pieknym zachowaniem psów i przeszczęśliwe.
NASZE PSY SIĘ AKCEPTUJĄ, LUBIĄ I NIE ZACZEPIAJĄ WZAJEMNIE, co zazwyczaj prowadziło w końcu do konfliktu.
Ćwiczyłyśmy na dwa psy, ale nie mam zdjęć z wczorajszego spaceru, ponieważ z obawy o bójkę psów i ich nieudolne rozdzielanie, nie chciałam ryzykować rozwalonym obiektywem ;_; Na szczęście nie miałam się o co martwić i bez problemu mogłam wziąć lustro. Dodam więc zdjęcia dzisiejsze.


Dzisiaj spacer powtórzyłyśmy. Nando zaczepiał Nugata częściej niż wczoraj, ale to dlatego, że dziś nie był jeszcze na spacerze, natomiast wczoraj był już po bieganiu ( biegamy 1-2 km dziennie ), aportowaniu, ćwiczeniach.
Dziś rozwalała go energia, którą no cóż.. przelewał na swe niesforne wyczyny. 
Po pierwsze: jak już mówiłam, częściej zaczepiał towarzysza, po drugie: biegał za motylami i konikami polnymi..
Jednak dziś również było cudownie. Piesełki szły ogon w ogon obok siebie i ani myślały o zaczepkach ( poza wpadówami Nanda ). Robiłam setki zdjęć, próbuję robić dobry bokeh, chociaż nie wychodzi mi najlepiej. Modelami oczywiście są psy i moja siostra, która nie pozwala wstawić tu swoich zdjęć :D 

Mega cieszę się z poziomu ogarnietego dupska mojego owczara. Nan wykonuje komendy w pobliżu Laba z 98-mio %-owym skupieniem na MNIE, a nie na psie, z którym nie miał bliższego kontaktu przez kilka dobrych miesięcy. 
Ćwiczymy nasze dostawianie do nogi, wychodzi na bardzo dobrze. Przy psach, ludziach nie ma problemu, nie wspominając o ogólnym posłuszeństwie, bo myślę, że jest ono w 99,9 %-ach wysokiej klasy. 


Planujemy także spotkanie z Olą i Baddy'm, ale nie zapeszam. Data nie jest nam jeszcze znana, ale ustaliłyśmy, że będzie to sierpień TEGO roku xd. 

Post jest baardzo chaotyczny, to fakt. Przepraszam za to. 
Czas na fotorelację z dzisiaj: 






Więc tak właśnie Nando zyskał nowego, choć starego ( rok się widują codziennie przez płot! ) przyjaciela- Nugata! I właśnie dlatego, za to wszystko należał mu się TAAAKI buziak. <3 












poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Nie do poznania!

Post miał się pojawić wczoraj, ale nie miałam zdjęć, więc planowałam je zrobić dzisiaj w terenie. Oczywiście moje plany zawsze psuje pogoda, więc dzisiaj nie wybrałam się jeszcze z psem, bo zapowiada się na burzę od kilku godzin. A nie będę biec w deszczu z psem, piłkami, aparatem, który razem z obiektywem waży chyba ze dwa kilo, smyczą/linką, goniona przez ulewę. Dlatego wciąż czekam aż zacznie w końcu lać! A tu nic!
Tak czy siak, wieczorem idę do miasta z ciocią, kuzynką, przyjaciółką i psem. Pieszo. Co tam, że to godzina drogi wśród psów. I tak idę. Nic mnie nie powstrzyma. Chyba, że Nando nadal będzie pęłzał z tego upału.. Dziś ledwo dowlekłam się z nim do wody, w której posiedział kilka minut -.-. Musiałam własnoręcznie cisnąć go tam znowu, tym razem ściągłam conversy, weszłam do wody po pas i kusiłam Nandzioszka, żeby też wszedł. Niestety moje starania poszły się paść, bo ja zostałam w wodzie, a Nando wyszedł i otrzepywał się 'z tego czegoś mokrego i lodowatego' czym go wcześniej dokładnie natarłam. Nie wiem co sie stało. Zawsze pływał! ..
Potem przyszłam do ogrodu, wpakowałam psa do kojca, poszłam zjeść, wyszłam i ćwiczyliśmy posłuszeństwo, oraz cykałam mu kilka fotek, żeby post nie był pusty. Zdjęcia są w sumie podobne. Większość to były portrety mojej Świnki. <3 


Wczoraj z kolei wybrałam się na długą, kilkugodzinną przechadzkę z psem. Najpierw poszliśmy do lasu, na boisko, które zrobili sobie tam koledzy. Super się nam tam ćwiczy, płaski teren, duża przestrzeń i cisza oraz spokój ( choć nie tym razem ). Idąc na 'nasz plac' w domkach letniskowych ( są tam dwa ) byli lidzie z Gdańska, których kiedyś z koleżanką straszyłam xd. Kilkoro dzieci ( niestety Nando nie przepada za moimi rówieśnikami i za każdym młodszym ode mnie.. ponieważ syn TRESERA pobił mojego psa, pod moją nieobecność! Na szczęście w porę zobaczyłam co się dzieje i podbiegłam do gówniarza, ostatecznie wlepiając mu wielkiego klapsa na dupsko. ) i dorosłych. O dziwo tylko popatrzył na chłopczyka i poszedł dalej krokiem sprawiedliwego. Byłam dumna z pieseła <3 
Na placu zaczęłam z Nandem ćwiczyć dostawianie do nogi i chodzenie na kontakcie przy okazji. Idzie nam coraz lepiej, być może już niedługo będzie z naszego dostawiania i kontaktu fotorelacja ^^ 
Problemem jest to, że Nando siada 'trochę' krzywo, ale to dopiero drugi dzień nauki, więc nie mam się czym martwić! Na szczeście robimy coś w kierunku naprostowania jego tyłeczka. 
Po zakończonych ćwiczeniach wyszłam na drogę i kierowałam się na parking. Po drodze znów ćwiczyliśmy, tyle, że chodzenie koło nogi, sztuczki i komendy. 
Mieliśmy kilku widzów, którzy coś między sobą szeptali, ale co mi tam. Poszłam spokojnie dalej z pięknie ogarniętym ' mordercą', jak to mówi większość starszych ludzi, którzy nas spotykają po drodze.. 
Już na parkingu wstąpiliśmy do wody, żeby Mango się napił. 
Za parkingiem puściłam smycz, aportował, wykonywał moje polecenia i znów wałkowaliśmy dostawianie do nogi. Przyjechało parę aut na krakowskich numerach, rozsiedli się na leżakach ( co z tego, ze prawie w lesie O.o ) patrzyli na nas zaciekawieni i przeszkadzali nam CELOWO . Mie to nie ruszyło, Nanda też nic nie wytrąciło z równowagi. Ignorował dzieci, rowery, na których krakowiacy śmigali przed naszymi nosami jednym słowem: WSZYTKO oprócz mnie i piłki :) 
Szczęśliwa poszłam dalej za parking i tam puściłam psa. Przywołanie, posłuszeństwo- to co zawsze, kiedy jest luzem. Nic niezwykłego się nie wydarzyło, pies nie uciekł tylko trzymał się nogi. <3 


Wracając spotkaliśmy moją ciotkę i jej męża, który zawsze wszystko krytykuje i oczywiście nie obyło się bez jego 'cennyh i jakże mądrych uwag' dotyczących PSA. 
Pierwsza uwaga: Jest za chudy!, druga: 'Słucha on w ogóle Ciebie? Napewno nie', trzecia: 'Jest agresywny!' ( pomijając, że Nando siadł koło mojej nogi i nawet nie szczeknął! -.- ' ), czwarta: 'Nie puszczaj go nigdy, bo zagryzie kogoś!' . I chyba na tyle. Ja go wyśmiałam, bo nie należę do tych, co pozwalają sobie dmuchać w kaszę. Odpyskowałam i poszłam. Nie cierpię tego 'Krytykusa' jak go nazywamy w rodzinie :D 
Całe życie wszystko 'wie' najlepiej i krytykuje wszystko co mają lub robią inni, ale on ma ponoć zawsze wszystko najlepsze ;) Mieliśmy mieć kiedyś Pinczera, jak byłam mała. Krytykus skrytykował, powiedział, że te psy niszczą drzwi, bo okropnie drapią ( co ciekawsze, nigdy nie miał psa tej pasy -.- ) i moi rodzicie ZREZYGNOWALI. Po kilku latach uświadomili sobie, że on jest o wszystko zazdrosny, bo nie dorobił się niczego, co ma mój tata ( kilka firm transportowych ) .. Adam ( owy Krytykus ) miał kiedyś sukę 'rasy' Doberman- Daisy. Suka była przyjazna, ale potem zachorowała na raka i idiota oddał ją myśliwemu. Ciekawe PO CO -.- Wiec niech mnie dupek nie poucza, bo mam głęboko jego mądrości i jego samego.  Co za człowiek.. 

Przejdźmy może do recenzji zakupów z Francji! 
1. Piłka, której zdjęcie jest w poprzednim poście, a która dziś nie została sfotografowana, bardzo spodobała się Nandowi. Jest miękka, gumowa, więc Nan jej nie rozwali na kawałki, ma świetny sznurek, który również jest szarpakiem dla psa i leci daleeeko. Tak daleko, że sama nie wiem gdzie spada i potem szukamy jej z psem przez resztę spaceru xD to był żart oczywiście. Leci daleko, odbija się od twardego podłoża, i fajnie się ją psu 'miętosi' ;) 

Zalety: 
- dwie zabawki w jednym ( szarpak i aport ) 
- daleko leci
- miękka 
- odporna na silny ścisk szczęk 
- brud schodzi po przepłukaniu wodą ( lub psią śliną xD ) 
Wady: 
- BRAK 

2. Smakołyki: 3x Mix Max ( filety z kaczki, filety z gęsi, ciasteczka z drobiowymi filecikami ), 2x 8in1( suszone filety z kurczaka [ na dobre trawienie i na stawy] ) oraz 2x Purina FIDO ( Roladki na zdrowe zęby i paski z witaminami ). 
Ze wszystkich tych smakołyków jestem bardzo zadowolona. Nando uwielbia każdy rodzaj ( co za nowość.. mój pies je wszystko co mu dam w nagrodę ), ale najbardziej szaleje za roladkami na zdrowe zęby. Sfiksował na ich punkcie, dlatego zostały nam zaledwie 4 takie smaczki. 
Smakołyki Mix Max są w 100%-ach naturalne. Jest to po prostu suszone mięso, w jednym przypadku owinięte wokół psiego ciasteczka. Dość trudno się je dzieli, ale ja radzę sobie za pomocą noża.
Fileciki drobiowe z 8in1 są twarde i cienkie, łatwo się łamią, smakują psu i ładnie pachną :D 
Natomiast paski z Puriny tak zachęcająco pachną, że sama mam ochotę je zjeść ._. Zapach jest bardzo mocny, więc bez problemu można kawałek ( łatwo się dzielą, są miękkie ) schować psu i bawić się z nim w zabawy węchowe. 

Był jeszcze szarpak kolorowy, ale dałam go Nugatowi ( Labkowi mojej siostry ), bo mi go żal. Super się nim przeciąga, więc muszę zdobyć taki dla Nandziocha. Ewentualnie będziemy go pożyczać. 

Trymer testowałam na naszym kocie Brytyjskim Cedriku, bo cały czas wychodzi z niego sierść ( z Nanda już zeszła! Hurra! Nie wygląda już jak oskubana kura! ) i świetnie sobie radzi. 
Ciekawe tylko, jak będzie z podszerskiem i kłakami w przypadku psa. 





 Jego zachowanie zmieniło się nie do poznania. Jest tak ogarnięty, widać efekty tego, ze trzymałam go krótko :) Oby tak dalej! Na koniec parę dzisiejszych zdjęć Mangusty.



A tak tęskni za piłeczką, która była koło mnie :D : 

                                                                                                   

                                                                                                          Pozdrawiamy!















sobota, 2 sierpnia 2014

Rozłąka, powrót i wielka radość!

Po dość długiej przerwie w prowadzeniu bloga, zjawiam się ponownie, wypoczęta i szczęśliwa, pełna weny do pisania :) 
Na początek chcę podziękować za nowych obserwatorów bloga i przeprosić za moją małą aktywność. Postaram się to wszystko nadrobić w najbliższym czasie. 
Dzisiaj wróciłam z wakacji we Francji. Nanda jak już pewno wiecie nie było ze mną, bardzo tego żałowałam. 
Jednak myślę, że 'krótka' przerwa ( 2 tyg.) wyszła na dobre naszym relacjom. Młody bardzo ucieszył się na mój widok, udawał malutkiego pieseczka, chcąc załadować się na moje kolana, ale przy swoich gabarytach nie bardzo mu to wychodziło.. Piękne przywitanie i od razu zniknął w swoim kojcu na krótka chwilę. Usłyszałam szmer i zobaczyłam Nanda ze swoja ukochaną piłeczką w pysku. Co miałam więc zrobić? Postanowiłam wziąć Prosię na spacer z Dinem ( psem cioci) . Mimo 16-sto godzinnej drogi powrotnej, nie straciłam sił, a wręcz przeciwnie! Nabrałam ich jeszcze więcej! 
Założyłam psu szelki, smycz, wzięłam piłeczkę i w drogę. Poszliśmy daaleko za las w góry, tam spuściłam psa  (szczerze mówiąc, z oporami, bo nie wiedziałam czy przyjdzie na zawołanie po tak długim czasie samowolki), rzucałam mu piłkę, ćwiczyłam sztuczki i posłuszeństwo. Jak się okazało, Nan wypadł świetnie! Bawił się z Dinem swoją piłką (co swoją drogą jest wielkim sukcesem, ponieważ Nan miał spory problem z zaborczością wobec swoich zabawek przy psach!), kiedy ja chciałam go sprawdzić. Zawołałam milutkim głosem ' Nando, chodź tu do mnie!' i o dziwo Nan przerwał obserwowanie Dina! Przybiegł do mnie z piłeczką, usiadł przed nogami i wypuścił aport obok moich trampek. O to właśnie walczyliśmy! O wysoki stopień posłuszeństwa. Jak widać wszystkie sesje nie poszły się paść, moje gardło nie zdarło się na marne, a socjalizacja z psami nie zawiodła w sprawie zabaw! I to wszystko bez smakołyków. Same słowa, gesty .. Cudownie. Tak na miłe przywitanie pańci <3 


W drodze powrotnej spotkaliśmy moją kuzynkę ze swoim mężem na rowerach. Rozmawialiśmy o kastracji Nanda, którą Oni odradzali, bo przecież ' okaleczę psa i zmarnuję mu życie' ;) No cóż, z reguły nie mam sił do takich rozmówek, ale spokojnie wytłumaczyłam im, że to dla jego dobra. Jednak nadal nie byli zadowoleni i odjechali. Odjazd poprzedziło chwilowe szczekanie Mangusty na znajomych, ale go uspokoiłam.


We Francji postanowiłam sobie, że przez ostatni miesiąc muszę ostro wziąć się za Młodego. Przywołanie, sztuczkowanie, posłuszeństwo, długie wędrówki, spotkania ze znajomymi psiarzami, w tym z Olą od Baddy'ego <3 

W najbliższym tygodniu powinien przyjść nasz pierwszy ANIMIBOX, który będziemy testować. Była promocja, więc skorzystałam. 
Do 10-tego sierpnia można zamówić 3-miesięczny abonament ze zniżką na każdym pudełku. 59zł za rozmiar S i 69zł za rozmiar M i L.
Przy zamówieniu wystarczy tylko wpisać ten kod: 2014SUNNY09


Zostaliśmy także testerami sklepu zoologicznego Tukan, który zaoferował nam produkty do testowania.
Bardzo się z tego powodu cieszę i wyczekuję przesyłek :) 


Wracając do Francji- zrobiłam tam małe zakupy dla psa :) Myślałam, że wybór będzie większy, ale tamtejsze sklepy zoologiczne nie mają się czy chwalić. 
Przeważającą częścią zakupów były smaczki, pojawiły się też dwie zabawki i trymer, ponieważ tamten się zapodział. Przepadł niczym kamień w wodę.. Mam jednak nadzieję, ze się odnajdzie, bo był bardzo dobry. 
Dodam zdjęcie zakupów, nie ma tam trymera, bo był zakupiony dzień później. 


Recenzję tych rzeczy planuję napisać jutro, wraz ze sprawozdaniem z wycieczki w góry :) 

Przepraszam za zdjęcia Nanda, są prawie identyczne, ale nie mam aktualnych zdjęć z aparatu, te były robione komórką i robiłam je leżąc nosem w nos z psem :D 

Pozdrawiam i życzę wszystkim udanej drugiej połowy wakacji! Niech pogoda będzie z Wami, posłuszeństwo z czworonogami :)