sobota, 18 października 2014

Gorsze i lepsze dni.

Co u nas? Żyjemy, jakoś leci. Nie mam czasu na bloga, nie mam czasu dla siebie. Ciągle szkoła-pies-nauka. Tyle. Tylko czasem w weekendy mam trochę czasu na spotkania z przyjaciółmi, bloga, neta..

W wieelkim skrócie opowiem co u nas się dzieje. Przez pewien czas mieliśmy kłopoty z przywołaniem, przez co teraz znów chodzimy na lince i Nando nie próbuje już uciekać ( dodam, że do tej pory, na każdym spacerze, na jakim był luzem, wiał do lasu. ). Staram się używać bardziej atrakcyjnych nagród za ładne 'do mnie!'. Jest coraz lepiej. Linka mnie męczy, to ciągłe plątanie, ciągnięcie ton gałęzi za sobą, wracanie 10 metrów do tyłu i odplątywanie jej od drzew.. No cóż, trzeba się poświęcić.


Tydzień temu, pogoda udała się, więc poszłam z psem na wycieczkę w góry. Daleeko. Wybrała się z nami cała rodzinka, pies pięknie się zachowywał, zaczepiał do zabawy, szedł chętnie, nie wyrywał się do psów, a turystów ignorował (  choć wielu ich było. Z roku na rok jest ich u nas coraz więcej! ), miał w dupie dzieci ( a wiecie, że był z tym problem, po pobiciu go, kiedy był szczeniakiem ).
Cudownie jest patrzeć, jak szczęśliwy pupil biega po polach i lasach :).


Mam w planach kastrację, choć nie wiem kiedy dokładnie się to stanie. Na pewno musi być ładna pogoda, przez kilka dobrych dni, a o to kiepsko..


Przepraszam, że post jest krótki, chaotyczny, ale napisałam co u nas w wielkim skrócie, a teraz lecę z psem na wieczorne bieganie. Zaległości na Waszych blogach nadrobię, dziękuję za nowych obserwatorów.

Za jakiś czas ( jak go znajdę ;_; ), pojawi się tu recenzja. W tym tygodniu przyjdzie do nas paczka z zabawkami i smakołykami od Telekarmy :) 






Pozdrawiam! :)