Zacznijmy od największego.. Nando ma problem z nastolatkami/podrostkami, z MOJEJ okolicy. Może być w Krakowie, w Sączu i jest ok, ignoruje. Ale jak tylko idzie drogami Piwnicznej, Kosarzysk- nie przepuści. Zawsze się zdenerwuje. Nie wiem co takiego mu się stało ( poza pobiciem go przez synka tresera. ), ale nie lubi ich, i gdyby podeszli wyrwał by się do nich. Musimy pracować, dlatego jeszcze w ten weekend spotykamy się z grupką moich znajomych. Mam nadzieję, że się wyleczy. ( Cieszy mnie tylko to, że obce dzieci, które nigdy nie miały z nim styczności on ignoruje i toleruje, co oznacza, że nie ma tak wielkiej skali preblemu. ).
Kolejny- nasze przywołanie. Nie ma się co oszukiwać, do środy było.. źle? Dobrze, ale w łatwych i trudniejszych warunkach ( np. ludzie daleko, pies, te sprawy. ). W środę wzięłam się ostro. Robimy 150 przywołań dziennie. Wygląda to tak: pies idzie dalej ode mnie-> wołam go-> biegnie do mnie->ja udaję głupią ze szczęścia ( w sumie nie udaję xD )-> smaczek ( surowe żołądki drobiowe, serca indycze ), zabawa, aport-> czułości. Idzie nam na prawde dobrze. Teraz wiem, że liczy się moje zaangażowanie, nastawienie. Nasz pierwszy mały sukces- we czwartek przed szkołą poszłam z psem o godzinie 7 rano na spacer do lasu, na ćwiczenie przywołania, bo wiedziałam, że jak wrócę do domu, będzie ciemno. Biegaliśmy, aż nagle Nando przypomniał sobie, że ma nos i może biegać po śladach dzikich zwierząt. No więc ruraa! Pobiegł z kichawką przy ziemi. Ja już podłamana stoję, czułam się jak zbity kundel, bo wiedziałam, że zepsuję wszystko po jego powrocie do mnie.. wiedziałam, że będę zła. Zawołałam raz, drugi.. a Nando zawrócił! Biegł do mnie ( co prawda niby po jakichś śladach, ale do mnie!! )! Byłam najszczęśliwsza na świecie. Dałam mu duużo smaczków, zabawy i czułości. Z tego wszystkiego zapomniał o bezsensownej pogoni, śladami z nocy.
W piątek znów ćwiczyliśmy, do tego jeszcze wieczorem poszłam z nim na plac zabaw, żeby pokonywał przeszkody. W pewnym momencie koło ogrodzenia szedł mój kolega z podstawówki, który zaczał 'szczekać' na Nanda, kopać ogrodzenie. Opieprzyłam go i kazałam przestać. Poszedł, ale widziałam jak Nando się gotował przy mnie ( trzymałam go, bo wiedziałam, że narobiłby hałasu na całą okolicę ). Jakieś 20 minut po tym, koleżka znowu się zjawił, tym razem zaczął cwaniakować, ze on wchodzi na plac zabaw, a jak Nan go pogryzie, to zgłosi nas na policję. W końcu się opamietał i poszedł na ławkę pod szkołą ( plac zabaw jest na posesji szkoły podst. ). Puściłam psa i.. zaczął dojadać, biegać, szukał dziury, żeby dostac się do niego. W końcu go złapałam ( nie reagował na przywołanie -_- ) i poszliśmy do domu.
Dzisiaj znów do lasu, przywołanie, te sprawy. W pewnym momencie Nando popatrzył w las i chyba przypomniał sobie jak to wspaniale było mi uciekać na kilka/naście minutek. Zawołałam trzy razy, biegł dalej. Czwarty raz- zatrzymał się, ale patrzył w las. Piąty raz- patrzył na mnie, a ja powiedziałam szósty raz chodź tu i zaczęłam mu uciekać. Myślałam, że pobiegnie dalej przed siebie ( kiedyś tak robił, że tylko na mnie popatrzył i biegł nadal ), ale nie. Nando zawrócił i zaczął gnać za mną. Skryłam się w trawie, jak przyszedł, zaczęłam miziać, karmić, bawić się z nim. Dzisiaj ćwiczyliśmy przywołanie ponad 150 razy.
Mamy dużo pracy nad przywołaniem, ale wiem, że jest o niebo lepiej. Chodzimy na lince, lecz on ją za sobą wlecze. Na tym etapie, na którym jesteśmy nasze przywołanie oceniam na 95 %, bo na placu zabaw nie przyszedł i czasami za długo niucha krzaczki, zanim przyjdzie.Mimo to, JEST DOBRZE!
Trzeci problem- nocne szczekanie. Nando NOC W NOC szczeka bez celu. Po prostu na nic. Biega tu i tam i poszczekuje. Mamy sąsiadów z dziećmi. Do tego trzecim sąsiadom, którzy mają okno do sypialni jakieś 3 metry od kojca Nandiocha urodziło się dziecko.. Mogą być problemy, a ja po prostu nie mogę psa uciszyć. Jak wychylę się i powiem 'cicho!' to jest ok. Jak zamykam okno- hauhauhau. I tak w kółko.
Pies jest wybiegany.. W dzień szczeka tylko kiedy jest taka potrzeba.. Ale w nocy nie ma, a od poszczekuje tak po prostu. Co zrobić.. Nie wiem, myślę.
A tak ogólnie? Śnieg! Jak to w górach- można było się go spodziewać. Więc juz jest! Od poniedziałku :)