Byłam pewna, że tereny będą oblegane przez turystów, jednak ludzie chyba nie wiedzą jak czarujące miejsce znajduje się za lasem i jadę kilkadziesiąt km dalej- w słowacką stronę Tatr. My skorzystaliśmy na tym, Nando oczywiście luzem biegał gdzie chciał i nie w głowie mu były ucieczki. Ja dzięki temu zresetowałam się, podładowałam baterie przed ciężkim tygodniem. Dzięki Bogu, że już niedługo wakacje- gdyby ich nie było, chyba bym oszalała. Pogoda była udana, dopiero potem zachmurzyło się konkretnie i nie było ani trochę przyjemnie, wręcz było przerażająco zimno i wietrznie. Tuliłam się do Nanda kiedy odpoczywaliśmy i w jego bujnej sierści ogrzewałam się skutecznie :)
Nando był bardzo zadowolony z wyjazdu na Słowację, chociaż na początku był niepewny nowego miejsca. Obserwował otoczenie uważnie, zatrzymywał się, spoglądał za siebie. Standardowo gonił motyle, ale na moje ' papa' przerywał pogoń i wracał mnie pilnować, żebym przypadkiem mu do domu nie zwiała :D
Byłam w tamtym miejscu pierwszy raz i nie wiedziałam, gdzie iść, kusiły mnie nasze Polskie strony, ale powrót do domu przez góry zająłby nam kilka godzin a nie byliśmy na to przygotowani m.in. przez pogodę, która potem niestety się zepsuła.
Bardzo dużo z psem ćwiczyłam, szczególnie zostawanie, zmiany pozycji z odległości, przywołanie, wysyłanie naprzód, sztuczki. Psu mózg zaczął w końcu parować a moje ręce porysowane przez Nandowe kły odbierające nagrody w postacie ( oczywiście ) parówek błagały o koniec męczarni.
Później skupiliśmy się tylko na relaksie, ja robiłam zdjęcia widoków ( niżej ) i starałam się ująć psa, jednak nie było to łatwe przez jego motor w dupce i potrzebę wybiegania się na wieelkim, otwartym terenie. Mam kilka zdjęć Nanda, z bliska, więcej z daleka, wszystkie zobaczycie niżej, baardzo mi się podobają, zakochałam się w tamtym miejscu i od soboty jest to moje miejsce NAJ! Mam zamiar wracać tam jak często się da, choć Słowacja z tej strony jest bardzo podobna do Polski, ma w sobie to coś i czułam się tam bardzo zresetowana, jakbym była daleeeko od domu, na urlopie z futrzakiem.
Co do urlopów ( a raczej wakacji :P ), pod koniec czerwca jadę standardowo za granicę, starałam się niesamowicie, aby wziąć psa, jednak nie wszędzie psy są mile widziane, a nawet jeśli- Nando był dyskwalifikowany przez wielkość. Praktycznie wszędzie za granicą, gdzie pytałam ( prywatne domy do wynajęcia, ogród itd ) preferowane są małe/ średnie psy :( Smuci mnie też to, że zazwyczaj bez względu na wielkość psa mogę zabrać do domu, który nie jest ogrodzony. Mimo iż ostatnio brak nam problemów z ucieczkami, nie chcę ryzykować zwianiem psa za granicą, wiemy czym może się to skończyć.
Była także opcja wzięcia psa do samolotu i lot do Hiszpanii, gdzie psy są mile widziane, a przynajmniej takie info do mnie dotarły ;) Lot do Barcelony zajmuje ponad godzinę, a wiem, że nie dałabym rady siedzieć spokojnie na pokładzie wiedząc, że Nando jest w luku bagażowym i ja nie mogę do niego zajrzeć. Także traktowanie zwierząt w samolotach pozostawia wiele do życzenia. Kolejna wada posiadania dużego psa :(
Oczywiście odeszłam do tematu, ale o Słowacji nie mam już nic więcej do napisania, było pięknie, wspaniale, zapierało dech w piersiach, co zresztą zobaczycie zaraz sami! Pozdrawiam :)