niedziela, 7 czerwca 2015

Powracamy!

Na samym początku pragnę przeprosić Was za mój kompletny brak aktywności na waszych blogach i oczywiście tutaj. Wszystko to spowodowane było brakiem dostępu do komputera ( mój laptop wylądował u informatyka ) oraz brakiem czasu na robienie zdjęć.. Wszystko to postaram się nadrobić, posty będą pojawiały się w soboty wieczorem co tydzień ze świeżą porcją zdjęć.  Zaczynajmy! 

Maj i kilka pierwszych dni czerwca minęły nam tak szybko, że nim się obejrzałam, zostały trzy tygodnie do wakacji! Staraliśmy się codziennie spacerować, prócz całego tygodnia, kiedy byłam w Hiszpanii ( Nando został w Polsce ). Pogoda nas nie rozpieszczała, ponieważ ciągle zaskakiwały nas burze ( niejednokrotnie nas złapały podczas spacerów ) lub silne, długie ulewy, które uniemożliwiały nam wyjścia na długie spacery. 
Od kilku dni jest upalnie, ciągle ok. 30 st. i mimo moich największych chęci, nie da się wychodzić na spacery, ponieważ Nando kładzie się na każdej, nawet tej najmniejszej plamce cienia.. Martwi mnie to, temperatury będą przecież jeszcze wyższe. Coraz poważniej zastanawiam się nad kupnem kamizelki chłodzącej ( tylko czy one naprawdę pomagają? ktoś coś? jeśli tak, napiszcie swoje odczucia po używaniu tego cudeńka, będę bardzo wdzięczna ). 
Dwa dni temu postanowiłam się wybrać na samotną ( w sensie bez ludzkiego towarzysza, tylko w psim towarzystwie :P ) wycieczkę na wieżę widokową w górach, na Radziejowej.  Z racji iż mieszkamy w górach, a dokładnie u stóp Tatr, niedaleko mamy do prawdziwych gór. Droga na Radziejową w jedną stronę zajmuje około czterech godzin, nam zajęła tylko trzy, z racji iż nasze góry znam jak własną kieszeń i nie chodzę szlakami, a wygodniejszymi, krótszymi drogami. Patrząc w górę widziałam wspinających się po kamienistych drogach turystów i szczerze im współczułam, tam tłok i wielka góra do pokonania, na 'mojej' drodze zero ludzi, jedynie ja i Nando. 
Sama byłam zaskoczona pięknym zachowaniem Nanda, przy podejściu na Radziejową, wyszliśmy na szlak i zasypała nas fala turystów. Futro ignorowało ludzi, na psy tylko patrzyło i  cudownie szło ( dlaczego mnie to cieszy? dowiecie się na końcu :) ) obok mnie. Nie miałam aparatu, więc nie mam fotorelacji z wycieczki.. wybaczcie! za tydzień planuje iść znowu w tamte rejony, na pewno wezmę ze sobą sprzęt. 

Nando całą wycieczkę szedł dzielnie, mimo iż pod koniec postanowił rozłożyć się na środku ścieżki i spać. Coo tam, ludzie byli wyrozumiali i omijali, pogłaskując go co chwilę. Nawet dziecku dał się macać! Byłam co do tego sceptycznie nastawiona, jednak widząc psa, który ma głęboko w nosie co się dzieje obok, zgodziłam się. Nie zawiódł mnie! Oczywiście zasypała mnie masa pytań dotyczących szelek ( Juliusy ), przeznaczenia psa, rasy, imienia '' Nazywa się Juliusz? jakie oryginalne imię dla psa! '' , '' jak się wabi? Juliusz K9? '' . Ręce mi opadały. Spotkałam się też z krytyką '' czym sobie zawinił, że przyodziałaś go w to UBRANKO? biedactwo, PIES TO NIE LALKA, ŻEBY UBIERAĆ'' . No cóż, jeżeli chcecie kupić te szelki, przygotujcie się, mnie już nic nie zaskoczy. Część osób stwierdzała, że to pies ratownik, pies policyjny, pies od wykrywania narkotyków i ładunków wybuchowych. Śmiałam się w duszy, ale nie komentowałam tego, bo po co? Przynajmniej mieli w stosunku do nas większy dystans, bo PRZECIEŻ PSY POLICYJNE SĄ AGRESYWNE. Pierdoły, same pierdoły. Spotkaliśmy Yorka, który standardowo podbiegł, obszczekał i nie miał zamiaru wracać do właścicieli, którzy stali 50 metrów dalej i wrzeszczeli na niego i na mnie, żebym zabrała swojego psa BO ONI NIE MOGĄ SPOKOJNIE PRZEJŚĆ. Co z tego, że Nando był na smyczy, jedynie stał i patrzył na ujadającego szczurka? Nic, przecież to i tak my jesteśmy sprawcami kłopotów- też się przyzwyczaiłam. 



Cieszę się bardzo, że poszliśmy tam w piątek- wczoraj i dzisiaj Nando nie może wyjść nawet 200 metrów za ogród, a co dopiero iść w góry, na 10 godzinną wycieczkę.  Nie czuję, aby było goręcej niż w piątek, jednak skoro pies pada na pysk- widocznie tak jest. Wychodzimy więc wieczorem, kiedy robi się chłodniej i pies na więcej energii. 



W efekcie? Ciągle leżing, plażing.. 



Dlaczego cieszyłam się z tego, że Nando szedł pięknie koło mnie? Dlatego, iż szedł bez smyczy! Na lince chodzi tylko w okolicy, bo ucieka za sarnami ( u nas jest ich po prostu masa, są wszędzie .. ). Idąc drogą nigdy nie ma smyczy, idzie pięknie, tylko na komendzie zwalniającej idzie w bok powąchać krzaczki. Nie przechodzi na drugą stronę, do ludzi nie podchodzi, nie interesują go motory, quady, samochody. Jestem bardzo zadowolona. 
W górach też szedł bez smyczy, nie chodził zygzakiem i nie odchodził dalej niż kilka metrów ode mnie. Wśród ludzi trzymał się blisko i nie podchodził do nikogo. Odsuwał się rowerom i nikt nawet nie miał nic przeciwko temu, aby duży pies chodził luzem- niespotykane! :) 
Raz tylko intensywnie wąchał za zwierzyną, byłam pewna, że czmychnie w las, dlatego zawołałam ostro ' spokój!' ( o dziwo, automatycznie reaguje, opuszcza ogon, przestaje węszyć i idzie spokojnie, odkryłam to zupełnie przypadkiem. :P ) i przestał. Jestem w szoku, że potrafi tak wyłączyć nos, kiedy powiem 'spokój'. Dawniej było to niemożliwe,  gdy zawołałam go nerwowo lub ostrym tonem, natychmiast  uciekał w las, wiedząc, że odwołuję go od czegoś, czego nie powinien widzieć. Czy ktoś podmienił mi psa?