niedziela, 1 listopada 2015

Cieszymy oczy!

Jesień w pełni, piękne kolory wokół nas. Codziennie zatracam się w podziwianiu naszych gór, różnokolorowych. Razem z Nandem popołudniami przesiadujemy w naszym ukochanym miejscu, z którego podziwiamy piękne widoki. Jesteśmy szczęściarzami, mieszkając tu, gdzie mieszkamy i chodź wiem, że czeka nas przeprowadzka, cieszę się póki mogę, bo w końcu jeszcze kawałek czasu, zanim obydwoje stąd wyjedziemy. Jak tu być obojętnym na takie widoki!






Nando ostatnio zgubił mózg pod względem przywołania. Rozkładam ręce, dosłownie. Spotkałam się z treserem przypadkiem na ulicy i umówiliśmy się na wiosnę. Od wiosny dłubiemy obydwoje w przywołaniu, żeby zrobić raz a porządnie i na zawsze! Zaraz po skończeniu przywołania, planujemy szlifować wszystko, żeby zdać ( mamy nadzieję ) pod koniec przyszłego roku egzamin PT a potem rekreacyjnie robić IPO i być może jak będzie perfecto, pójdziemy na zawody? Po okiem takiego szkoleniowca na pewno nie zginiemy i zajdziemy w krótkim czasie daaleko. Z perspektywy czasu widzę jak duży błąd popełniłam, że zrezygnowałam ze szkolenia, kiedy Nan nie miał nawet roku. Miałam wrócić do tresury z Krzyśkiem za kilka miesięcy, a zeszło nam.. 2 lata ( !!! ). Na szczęście ( albo nie ) jedyną rzecz jaką zawaliłam jest przywołanie w lesie ( jak to jest, że ulicą chodzi IDEALNIE, LUZEM, odwołując się od WSZYSTKIEGO?! ). Cieszy mnie, że jeszcze kilka miesięcy i wyrzucimy linkę do kosza ( albo zostawimy dla papi ;) ).

Z czasem dla psa jest jak było- spędzam z nim maximum czasu z tego minimum w ciągu tygodnia ( :( ). W weekendy za to nadrabiamy chodząc po wysoookich górach, gdzie męczy się pies a ja relaksuję i nabieram sił na cały tydzień tyrania w szkole i po niej. Damy radę, bo potem będzie już tylko lepiej. Byle Nowego Roku, potem coraz dłużej będzie jasno, co znaacznie ułatwi nam życie.

Nie miałam czasu nawet zrobić jesiennych sesji zdjęciowych, nad czy straszliwie ubolewam. Z psem idę jak najszybciej i jak najdalej, nie mam czasu na bawienie się z aparatem. Tylko dzisiaj zrobiliśmy pierwszą, typowo jesienną! 


Wczoraj byliśmy na długiej całodniowej wycieczce, która skończyła się ogniskiem. Nando spisywał się pięknie, poza próbą ucieczki za zwierzyną. Nie chciał kraść jedzenia, dużo spał i nawet nie próbował odejść od nas. Bardzo lubi moją dalszą rodzinę, ogółem- wszystkich. Nie ma problemu z tolerancją ludzi, cudownie się dogaduje z tymi, którzy się psów boją i nie bardzo potrafią się przy nich zachowywać. Nie daje się prowokować. Psów niestety nie spotkaliśmy, ale i tak nie zrobiłyby na nim większego wrażenia. 

Aktualnie czekamy z niecierpliwością na Święta, bo jedziemy na dwa tygodnie do Austrii ( z psem!! ), w Alpy, więc nie mogę się doczekać! 

Do następnego posta! :)










sobota, 3 października 2015

Jesiennie

Nadeszła jesień, wrzesień już za nami, a co za tym idzie, minął pierwszy miesiąc szkoły! Jak już pewnie wiecie poszłam do nowej szkoły, duża odległość od domu, więcej nauki, a z tym wiąże się niestety mniej czasu dla psa. Wychodząc z domu o 7, wracając średnio 15-16 i odrabiając tonę zadań domowych wiem, że czeka na mnie jeszcze niewybiegany OWCZAREK. Ci, co mają Owczarki wiedzą o czym mówię ;) Oczywiście codziennie wychodzimy na ponad godzinę biegania, aportowania, ćwiczenia, ale to jednak za mało, dlatego wszystko nadrabiam maksymalnie w weekendy. Wstajemy w sobotę ok.9 rano i ruszamy na dzikie harce w naszych pięknych górach! Radości nie ma końca, kiedy ja się relaksuję a Nando biega wokół, penetruje zarośla, panieruje się w jesiennych liściach, aportuje, kopie dziury i taranuje wszystko po drodze, zabijając się na pobliskich drzewach a zaraz potem biegnąc dalej.


Ćwiczymy sobie też zostawanie :)



We wakacje okropnie się obijaliśmy, nie byliśmy praktycznie nigdzie na socjalu, zero spotkań z psiarzami ( w sumie do każdego znajomego psiarza kawał drogi ), kilka nowych komend, ALE wiem, że mamy zrobione przywołanie ( !!! ). Oczywiście myślę, że gdyby wybiegła mu przed nos sarna nie odwołałabym go prędko, mam na myśli odwołanie od śladu- jak to zrobiłam? zaczęłam znów układać ślady jak na początkach tropienia do IPO i starać się psa odwołać. Na początku nie było mowy, bo przecież co kilkanaście centymetrów był pyszny, mięsny kąsek! Po kilkunastu nieudanych  próbach w końcu musiało się nam udać, bo jakby inaczej ;) W ten sposób teraz potrafi oderwać nos od śladów lisa, czy sarny i przybiec do mnie! Przez dłuższy okres czasu chodził w lesie luzem, bez linki, jednak teraz jest rykowisko i jelenie są w biały dzień nawet kilkanaście metrów od mojego domu, dlatego nie mogę puścić psa na samopas, w dodatku tyle teraz się słyszy o psach zabitych przez mysliwych, bo biegały luzem  w lesie.. po co mam ryzykować? Na lince też może się wybiegać, zresztą luzem i tak nie odchodzi dalej niż na 15 metrów ode mnie.



Poza tym nic ciekawego u nas się nie dzieje, razem powoli idziemy przez życie.
Niedawno dostałam wiadomość,  w której było pytanie, czy Nando kiedykolwiek pogryzł psa lub ugryzł człowieka. Jeżeli chodzi o człowieka odpowiedź stanowczo brzmi nie. Nan bardzo lubi ludzi, których już zna, reszta go nie interesuje ( dzieci od kilku miesięcy też! ). W kwestii psów- podejrzewam, że chodziło o to, czy kiedykolwiek sam rzucił się na psa. Nigdy nie rzucił się na psa, bo mu się nie spodobał. Ewentualnie postraszył delikwenta kłapaniem kłów. Na dzień dzisiejszy nie zjadł żadnego pieska ;)- tu mówię do dzieci, które uważają nadal, że po prostu nie piszę o tym, że Nando jest agresywny ahahha.




W sierpniu planowałam go wykastrować, ale jakoś tak zeszło, że nadszedł wrzesień, szkoła itp. Muszę go dać pod nóż na wiosnę 2016 obowiązkowo. Również na wiosnę planuję wrócić do Krzyśka na przerwane szkolenie do IPO, a co! Nie zaszkodzi ;). Strasznie też ciągnie mnie na Agility, no zobaczymy jak z tym będzie. W najbliższym czasie mam zamiar zbadać serce Nanda i prześwietlić stawy, na pewno napiszę co i jak, a tymczasem trzymajcie kciuki!

Tak się prezentuje na dzień dzisiejszy :)










sobota, 22 sierpnia 2015

Co się działo?

Nie wiem, który to juz post z kolei, w którym przepraszam za moja nieobecność.. Bardzo często starałam się pisać posta, jednak nigdy nie byłam w stanie go skończyć, dopracować, zrobić psu masę aktualnych zdjęć. Tym razem musi mi się udać.

Co więc działo się u nas przez całe wakacje? Dzisiaj jest już 22 sierpnia, do tej pory mieliśmy ciągłe upały ( prócz drugiej połowy lipca ). Na początku wakacji byłam za granicą, niestety bez psa.
W tym roku Nando stał się bardzo delikatny na upały, na początku sierpnia dosłownie się gotował. Musiałam chodzić z nim co kilka godzin do wody, gdzie z kolei musiałam polewać go, szorować, tak aby poczuł trochę chłodu wody. Nie miał nawet sił sam biegać po wodzie, jak to ma w zwyczaju. Nasze spacery odbywały się wieczorem, nie byłam nawet w stanie zaliczyć z nim całodniowych wypadów w Tatry. Może jesienią nadrobimy spacerowe zaległości. Jak można się domyślić, w skutek upałów, perfidnie wyparował też mózg Nanda, przez co wznowiłam spacery na lince.( chwaliłam się, że przez kilka tygodni linka w lesie i na polach nie była potrzebna? <3 ). Skutkiem uwięzienia psa na 10metrowym sznurze było zerwanie jej ( jak? do dziś nie wiem [ nie poczułam nawet szarpnięcia ] ) i pląsy wokół mnie z oderwanym, 7metrowym kawałkiem linki. Na szczęście szybko się z tym uporałam, udając, że nic się nie stało.
Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami.. grubej, 15metrowej liny, której pozwijanej nie zmieszczę w dłoni.. tak, musimy kupić kolejną, bo z tą nie mogę się 'zaprzyjaźnić' :v .



Prócz prób ucieczek w lesie, nie odwalił nic, co mogłoby mnie zaniepokoić, zdenerwować ( na szczęście! ). Spotkaliśmy kilka nowych psów, z żadnym z nich nie doszło do 'kolizji', Nando jest psem kontaktowym i lekko dominującym ( co się stało, że z psa zdecydowanie dominującego zmienił się w dość uległego (?) ). Mam nadzieję, że nie zapeszyłam, tak się przechwalając. :D

Miałam nadzieję, że wakacje będą mijały powoli, jednak nim się obejrzałam jest już tylko tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego. W ciągu 1,5 miesiąca szlifowałam z nim co nieco, coś dłubiemy wieczorami nad chodzeniem na kontakcie, nasze przywołanie też się znacznie poprawiło, wydaje mi się, że może chodzić bez liny, mimo wszystko wciąż trochę mu nie ufam. Skupiony na mnie i moich poleceniach w rozproszeniach ( dzieci, motory, samochody, quady, rowery itd ), co daje mi 100% satysfakcji. Nauczony bezwzględnej wymiany zabawek ( sam od siebie w 99% przypadków wymieniał się bez problemu, nigdy nie musiałam z nim tego przerabiać, jednak ten 1% dopełnił wszystkiego i teraz jest IDEALNIE ), aportu, wskakiwania na przedmioty i obejmowania łapami drzew.

Od września nasze życie ulegnie zmianie, idę do nowej szkoły ( godzina na dojazd w jedna stronę ), będę wychodzić po 6 rano i wracać ok.17, jednak to jeszcze nieoficjalne. Mimo wszystko wiem, że nasze spacery choć aktywne, będą późnym wieczorem i nieco krótsze. Postaram się pogodzić robienie zdjęć, naukę, czas spędzony z psem, pisanie na blogu. Jak dobrze, że istnieją weekendy!

W przyszłym tygodniu prawdopodobnie razem z Nandem idziemy na sesję, więc zobaczycie co nieco z naszej wspólnej pracy, bo samej ciężko mi robić zdjęcia+ pilnować, by pies robił to co chcę ( przytulanie drzew i inne odpadają, gdy sama jestem fotografem ). Planuję również recenzję zabawki :) Do  następnego posta!














sobota, 11 lipca 2015

Wakacyjnie

I znów nie pisałam.. Wszystkiemu winne są załatwienia do szkoły średniej, wyjazdy krótsze i mój dwutygodniowy pobyt za granicą. Nie brałam psa, wiedząc, że jest bardzo delikatny na upały i długą drogę - 12 godzin.
Nando tęsknił, nocami mnie rozpaczliwie nawoływał i za dnia wypatrywał przy bramie wjazdowej. Schudł 2 kg w ciągu dwóch tygodni, nie wygląda źle, aczkolwiek wydaje mi się zbyt 'suchy'  i muszę go po rozpieszczać kilka tygodni :3 miał 14 dni luzu, zero jakichkolwiek zakazów i nakazów, ale także zero spacerów. Wróciłam wczoraj wieczorem i objawem niewybiegania była silna ekscytacja na widok motorów. Jednak już to rozpracowałam i znowu może chodzić koło nich luzem. Myślałam, że będzie bardziej chętny na spacery a on po godzinie już myślami jest w domu i buntuje się, gdy ja nie wracam. Okazuje to poprzez szarpanie się smyczą i zapieranie się łapami, tarzanie i czajenie się. Oczywiście tym bardziej nie daję za wygraną, idę przed siebie a on w końcu kapituluje. Dobrze, że nie jest aż tak uparty jak ja, bo byśmy utknęli w jednym miejscu na zawsze :P




Dzisiaj jest bardzo ciepło, planowałam jeden, długi spacer w południe, jednak wcześniej okazało się, że Nando musi zostać zaszczepiony, odrobaczony, odpchlony, dlatego wybrałam się do weterynarza.
Nando o dziwo trochę się bał, ale uspokoił się gdy powąchał karmy, smakołyki, zabawki i Pani Weterynarz go pomasowała. Przy zastrzyku przeciwko wściekliźnie nawet nie poruszył się, do końca pięknie się zachowywał, a całkiem się rozluźnił, gdy usłyszał dźwięk otwieranej saszetki ze smakołykami i schrupał jednego z nich :D

Na dzisiejszym spacerze Nando spotkał Bostona, który wabił się Kasper i mieszka chwilowo w pobliżu. Być może będziemy chodzić na wspólne spacery.Kasper zaczepiał Nanda, lecz ten nie zwracał na to uwagi, był pochłonięty obwąchiwaniem właścicielki, a potem szukaniem cienia ( w efekcie postanowił położyć się na 20 cm, zacienionym kawałku, a jakże.. ). Nasze przywołanie przez te dwa tygodnie mojej nieobecności się pogorszyło, jednak będziemy ostro pracować i może będzie na tyle dobrze, że będzie mogła go w lesie puszczać luzem ( ehh.. marzenie :( ). Jedyne co mnie cieszy to to, że ćwiczenia wykonuje perfekcyjnie.
Czy wspominałam już, że Nando pięknie chodzi luzem ulicą, wśród ludzi, na szlakach, wśród dzieci, rowerów, motorów? Tak, gdy idziemy droga nigdy nie muszę obawiać się, że ucieknie. Idzie pięknie przy nodze, odchodzi jak zwolnię go głosowo. Nie podchodzi do nikogo, jedynie do niektórych psów ( znanych i przyjaznych ). Z tego powodu zamówiłam mu nową linkę ( do lasów ) i  poszukuję ładnej, wytrzymałej smyczy- rączki, jedynie do przytrzymania go, gdyby na ulicy coś się wydarzy i będzie chciał tam koniecznie iść.

Zaczynamy sezon w  pełni! Szkoda jedynie, że w naszym kraju rzadko jest ładna pogoda ;) a jeśli jest, utrzymuje się raptem kilka dni. Planuję w te wakacje pójście pod namioty, wypady do miasta z psem, kilka spotkań z Krzyśkiem i spotkania z psiarzami!

                                jak można zgubić osłonę na obiektyw?!
























niedziela, 7 czerwca 2015

Powracamy!

Na samym początku pragnę przeprosić Was za mój kompletny brak aktywności na waszych blogach i oczywiście tutaj. Wszystko to spowodowane było brakiem dostępu do komputera ( mój laptop wylądował u informatyka ) oraz brakiem czasu na robienie zdjęć.. Wszystko to postaram się nadrobić, posty będą pojawiały się w soboty wieczorem co tydzień ze świeżą porcją zdjęć.  Zaczynajmy! 

Maj i kilka pierwszych dni czerwca minęły nam tak szybko, że nim się obejrzałam, zostały trzy tygodnie do wakacji! Staraliśmy się codziennie spacerować, prócz całego tygodnia, kiedy byłam w Hiszpanii ( Nando został w Polsce ). Pogoda nas nie rozpieszczała, ponieważ ciągle zaskakiwały nas burze ( niejednokrotnie nas złapały podczas spacerów ) lub silne, długie ulewy, które uniemożliwiały nam wyjścia na długie spacery. 
Od kilku dni jest upalnie, ciągle ok. 30 st. i mimo moich największych chęci, nie da się wychodzić na spacery, ponieważ Nando kładzie się na każdej, nawet tej najmniejszej plamce cienia.. Martwi mnie to, temperatury będą przecież jeszcze wyższe. Coraz poważniej zastanawiam się nad kupnem kamizelki chłodzącej ( tylko czy one naprawdę pomagają? ktoś coś? jeśli tak, napiszcie swoje odczucia po używaniu tego cudeńka, będę bardzo wdzięczna ). 
Dwa dni temu postanowiłam się wybrać na samotną ( w sensie bez ludzkiego towarzysza, tylko w psim towarzystwie :P ) wycieczkę na wieżę widokową w górach, na Radziejowej.  Z racji iż mieszkamy w górach, a dokładnie u stóp Tatr, niedaleko mamy do prawdziwych gór. Droga na Radziejową w jedną stronę zajmuje około czterech godzin, nam zajęła tylko trzy, z racji iż nasze góry znam jak własną kieszeń i nie chodzę szlakami, a wygodniejszymi, krótszymi drogami. Patrząc w górę widziałam wspinających się po kamienistych drogach turystów i szczerze im współczułam, tam tłok i wielka góra do pokonania, na 'mojej' drodze zero ludzi, jedynie ja i Nando. 
Sama byłam zaskoczona pięknym zachowaniem Nanda, przy podejściu na Radziejową, wyszliśmy na szlak i zasypała nas fala turystów. Futro ignorowało ludzi, na psy tylko patrzyło i  cudownie szło ( dlaczego mnie to cieszy? dowiecie się na końcu :) ) obok mnie. Nie miałam aparatu, więc nie mam fotorelacji z wycieczki.. wybaczcie! za tydzień planuje iść znowu w tamte rejony, na pewno wezmę ze sobą sprzęt. 

Nando całą wycieczkę szedł dzielnie, mimo iż pod koniec postanowił rozłożyć się na środku ścieżki i spać. Coo tam, ludzie byli wyrozumiali i omijali, pogłaskując go co chwilę. Nawet dziecku dał się macać! Byłam co do tego sceptycznie nastawiona, jednak widząc psa, który ma głęboko w nosie co się dzieje obok, zgodziłam się. Nie zawiódł mnie! Oczywiście zasypała mnie masa pytań dotyczących szelek ( Juliusy ), przeznaczenia psa, rasy, imienia '' Nazywa się Juliusz? jakie oryginalne imię dla psa! '' , '' jak się wabi? Juliusz K9? '' . Ręce mi opadały. Spotkałam się też z krytyką '' czym sobie zawinił, że przyodziałaś go w to UBRANKO? biedactwo, PIES TO NIE LALKA, ŻEBY UBIERAĆ'' . No cóż, jeżeli chcecie kupić te szelki, przygotujcie się, mnie już nic nie zaskoczy. Część osób stwierdzała, że to pies ratownik, pies policyjny, pies od wykrywania narkotyków i ładunków wybuchowych. Śmiałam się w duszy, ale nie komentowałam tego, bo po co? Przynajmniej mieli w stosunku do nas większy dystans, bo PRZECIEŻ PSY POLICYJNE SĄ AGRESYWNE. Pierdoły, same pierdoły. Spotkaliśmy Yorka, który standardowo podbiegł, obszczekał i nie miał zamiaru wracać do właścicieli, którzy stali 50 metrów dalej i wrzeszczeli na niego i na mnie, żebym zabrała swojego psa BO ONI NIE MOGĄ SPOKOJNIE PRZEJŚĆ. Co z tego, że Nando był na smyczy, jedynie stał i patrzył na ujadającego szczurka? Nic, przecież to i tak my jesteśmy sprawcami kłopotów- też się przyzwyczaiłam. 



Cieszę się bardzo, że poszliśmy tam w piątek- wczoraj i dzisiaj Nando nie może wyjść nawet 200 metrów za ogród, a co dopiero iść w góry, na 10 godzinną wycieczkę.  Nie czuję, aby było goręcej niż w piątek, jednak skoro pies pada na pysk- widocznie tak jest. Wychodzimy więc wieczorem, kiedy robi się chłodniej i pies na więcej energii. 



W efekcie? Ciągle leżing, plażing.. 



Dlaczego cieszyłam się z tego, że Nando szedł pięknie koło mnie? Dlatego, iż szedł bez smyczy! Na lince chodzi tylko w okolicy, bo ucieka za sarnami ( u nas jest ich po prostu masa, są wszędzie .. ). Idąc drogą nigdy nie ma smyczy, idzie pięknie, tylko na komendzie zwalniającej idzie w bok powąchać krzaczki. Nie przechodzi na drugą stronę, do ludzi nie podchodzi, nie interesują go motory, quady, samochody. Jestem bardzo zadowolona. 
W górach też szedł bez smyczy, nie chodził zygzakiem i nie odchodził dalej niż kilka metrów ode mnie. Wśród ludzi trzymał się blisko i nie podchodził do nikogo. Odsuwał się rowerom i nikt nawet nie miał nic przeciwko temu, aby duży pies chodził luzem- niespotykane! :) 
Raz tylko intensywnie wąchał za zwierzyną, byłam pewna, że czmychnie w las, dlatego zawołałam ostro ' spokój!' ( o dziwo, automatycznie reaguje, opuszcza ogon, przestaje węszyć i idzie spokojnie, odkryłam to zupełnie przypadkiem. :P ) i przestał. Jestem w szoku, że potrafi tak wyłączyć nos, kiedy powiem 'spokój'. Dawniej było to niemożliwe,  gdy zawołałam go nerwowo lub ostrym tonem, natychmiast  uciekał w las, wiedząc, że odwołuję go od czegoś, czego nie powinien widzieć. Czy ktoś podmienił mi psa? 









środa, 22 kwietnia 2015

Codzienne życie z Owczarkiem Niemieckim

Wiele osób pyta, jak to jest mieć ONka w domu, jak wygląda dzień z futrem tej rasy. Czytając historie innych właścicieli, przeglądając fora internetowe poświęcone psom tej rasy, można natknąć się na wiele ciekawych, śmiesznych czy niezbyt śmiesznych historii z życia wziętych. Ja opiszę nasz przykładowy dzień, taki, który przewija się najczęściej.

Nando jest psem żywiołowym, co przyszło mu z wiekiem, bo niestety większość szczenięctwa spędził na tyłku. Od początku mieliśmy problem z chodzeniem na spacery, Nan po prostu nienawidził spacerów, za bramą sztywniały jego łapy, zapierał się, wracał do domu. Jeżeli jednak udało nam sie wydostać dalej niż 200 metrów poza posesję, myślami był w domu. Podejrzewałam problem ze stawami, jednak szybko się tych czarnych myśli pozbyłam, gdy zauważyłam prędkość z jaką wracał w kierunku domu i szybkie uciekanie przed smyczą dookoła ogrodu ( mając wielką działkę nie łatwo był dogonić małą czarną kulkę, nie stając na długi, ciągnący się, cieniutki ( wtedy.. ) ogonek ).  Potem z wiekiem problem zaczął znikać i  obecnie jesteśmy na etapie, gdzie nie męczy się aportując ponad godzinę non stop śnieżki, rzucane na odległość ok. 100 metrów i ćwicząc przy okazji posłuszeństwo oraz sztuczki. Czasami zastanawiam się, co lepsze..



Budzę się nagle, jeszcze nie rozumiem dlaczego, lecz za chwilę wszystko staje się jasne ( poza światem, śpiącym, bo przecież jest 4 nad ranem! ). To Nando rozpaczliwie woła mnie z kojca na poranny spacer, bo przecież szczekanie całą noc wcale go nie zmęczyło i po kilkunastu minutach odpoczynku, błogiej ciszy, jest gotów na podbój świata. Co mi pozostaje? Bywa, że pokonam łóżko, które jest cieplutkie, przyjemne, na rzecz spaceru, a co za tym idzie, na rzecz przeraźliwego zimna, plątania się w lince i pływania w ślinach psa, który postanowił dziękować mi za to, że wstałam specjalnie dla niego. Podczas spaceru, nagle każdy krzaczek jest wyjątkowo interesujący, więc trzeba stać przy nim pół godziny i delikatnie macać go nosem. Potem, jak to rano bywa, po kilkunastu sekundach orientuję się, że owe 'psy'  stojące nieopodal, to sarny nie mające zamiaru uciec i tym bardzo irytują Nanda, który postanawia pokazać im, że to jego tereny. Wtedy zaczyna się intensywne ćwiczenie przywołania, na szczęście kończące się sukcesem! Reszta spaceru zazwyczaj mija bez niespodzianek, bo nie ma  w okolicy psów idiotów i ich właścicieli idiotów, którzy wędrują lasem przed 5 rano.



Po szkole w ogrodzie wita mnie roztańczona krowa, która wprost pod nogi daje twardą gumową piłkę, mając na celu zemszczenie się za kilka godzin nieobecności, a co za tym idzie- za kilka zmarnowanych godzin, spędzonych z głową wystawioną przez płot i oczami, które wydają się prawie wypadać z oczodołów, przez intensywne wypatrywanie nadchodzącej pańci zza zakrętu.
Dawniej Nando na własną łapę próbował szukać mnie, lecz wabiony przez instynkt, gubił się nagle wśród stada owiec, zaganiając je i mając przy tym niezły ubaw. Czasami szedł odwiedzić okoliczne psy, sprawdzić co słychać u ciotki i zazwyczaj zostając u niej, po nieudanej próbie powrotu do ogrodu ( jak wchodzi się do środka?! z tej strony ogrodzenie jest o wiele wyższe niż od wewnątrz i jestem zbyt zmęczony, by przeskoczyć! )



Obserwując jak jem, przygotowuję smakołyki, ubieram się, przestępuje z łapy na łapę, niecierpliwiąc się, bo przecież tyle nowych zapachów za płotem czeka, tylu kolegów przy drodze.
Rozczarowanie ogarnia go, gdy widzi, że skręcam w stronę lasu, tylko po to, aby ekscytacja wróciła po chwili ze zdwojona siłą. Podczas spaceru dostaję od niego wiele darów dziękczynnych, najczęściej w postaci cuchnących kości znalezionych w głębi lasu,oślinionych patyków wyciągniętych specjalnie dla mnie z niedostępnych miejsc. Aportując nagle przypomina sobie, jak to cudownie było, gdy goniłam go po ogrodzie z jednym butem, czy w celu odebrania mu drogocennej lub niebezpiecznej rzeczy ( takie są najlepsze! po co brać piłeczkę, skoro można wziąć nóż, klucz  do domu, czy plik ważnych papierów? ewentualnie po raz kolejny zjeść 200 zł ? ) i skacze koło mnie niczym kangur, zachęcając do daremnej pogoni- po co, skoro i tak wiadomo, że kto ma cztery łapy i motorek w dupce, ten ma władzę?
Kiedy uświadomi sobie, że musi wrócić na moje polecenie, oddać piłkę i nie odwalać więcej numerów, udaje, że wcale nie robił tego, o czym myślałam ( po prostu coś sobie przypomniał i musiał prędko iść w tamto miejsce z piłką, odskakując jak oparzony, gdy się zbliżyłam i uciekając w podskokach w kolejną kryjówkę ).
Nando na spacerze nigdy nie siada, nie kładzie się, biega, biega, biega. Zaprasza mnie do zabawy, czy walczy o kolejne godziny aportowania.
Po drodze postanawia odwiedzić pobliski potok i wrzuca do niego piłkę, patrząc jak odpływa, i jak ja biegnę wzdłuż niego, wystawiając rozpaczliwie ręce ( o wiele za krótkie aby mogły ją cudownie wyłowić.. ) w stronę zabawki za 60 zł.. Kiedy piłka zatrzymuje się na płynących gałęziach, wchodzę na środek rzeki stąpając ostrożnie po kamieniach i próbuję utrzymać równowagę, Nando iście rozbawiony całą sytuacją dostaje głupawki i biegnie wprost na moje nogi, wpadając na nie, wrzucając mnie do wody i tym samym uwalniając piłkę, która odpływa z nurtem potoku.

Gdy wymagam od niego czegoś, na co akurat nie ma ochoty, przez kilka minut udaje, że bardzo swędzi go łopatka i drapie ją, zerkając na mnie podstępnie.
Po wielu innych wybrykach, wracamy do domu mokrzy, brudni, wyczerpani i natychmiast lądujemy- ja na łóżku, on na ziemi w kojcu, odpoczywając i nabierając energii na kolejny spacer.

Średnio już po 30 minutach Nando jest gotów na kolejny kilku godzinny spacer i czeka w gotowości.
Po kolejnym ekscytującym spacerze zaczyna szczekać i szczeka nocami, aż do 4 rano, gdy ja wstanę, wyjdę i wszystko zacznie się od początku.

                                         Typowy Owczarek 

1. Błotko i intensywne okazywanie miłości. Często podczas błotnego SPA, ja chowam się za pobliskim drzewem, aby Nando nie przypomniał sobie jak bardzo mnie kocha i nie postanowił okazać mi tego, stając na wysokości mojej głowy, będąc opartym o mnie, czy przebiec przez moje nogi i wrócić. Ewentualnie, ZUPEŁNIE przypadkiem, dokładnie otrzepać się przy mnie z tony błota.


2. Kosiarka owca, piłka owca, wszystko owca.. Będąc Owczarkiem Nando wszędzie widzi owce. Zagania kosiarki, piłki, prawdziwe owce, psy podczas zabawy, a gdy coś jest nieposłuszne, podszczypuje lub piskliwie oszczekuje. Kiedyś owcą został nazwany kurier, którego obiegał z każdej strony, prowadząc na huśtawkę i pilnując go, ew. ponownie zaganiając.


3. Ochrona domu 24/h. Nando potrafi przeszczekać całe noce, obiegać ogród co kilka minut, sprawdzając, czy nic i nikt nie wszedł do środka niezauważony ( mało prawdopodobne ).
Jest to wielki problem, szczególnie, gdy ktoś ma słabe nerwy i denerwuje się, gdy pies nieustanne dojada bez wyraźnego powodu ( dla Owczarka wszystko i tak jest wyraźnym powodem. Byleby każdy wiedział, że w środku jest on! ). Oczywiście nie każdy Owczarek szczeka całe noce, jednak przeważnie każdy patroluje posesję ( przy nich złodziej się nie przedostanie do ogrodu, a jeśli tak, to nie wydostanie ) regularnie.


4. Żarełko? To tyczy się  także działu  'typowy pies'. ONki jak to psy, kochają jedzenie. Dla jedzenia zrobią wszystko, jedzą ile widzą, bywają zaborcze o jedzenie, czasem niezbyt chętnie pozwalają drugiemu psu wyjadać smaczne kąski z ich miski. Oczywiście to zależy od socjalu.
Owczarek kocha jedzonko, jest bardzo dobre w szkoleniu jako nagroda, jednak bardziej od jedzenia, typowy Owczarek woli..


5. Czy ktoś powiedział PIŁKA?! Tak. Owczarek bardziej niż jedzenie kocha piłki we wszelkiej postaci. Może bawić się nimi godzinami, aportować, pływać za piłkami, nurkować, gdy są pod wodą, skakać po powieszone na drzewie, węszyć za nimi w wysokiej trawie, czy po prostu szarpać się z właścicielem. Dla Owczarka, który ma odpowiednio dobre skojarzenia z piłką, będzie ona najlepszą nagrodą za dobrze wykonana serię ćwiczeń, piękne przywołanie.

Sami widzicie.. niełatwe jest życie Owczarkarza..



Z racji, iż długo nie pisałam, nie wiecie jak na dzień dzisiejszy prezentuje się Nando ( 22.04.15r., 26 miesięcy ) :) Pozdrawiam!