środa, 31 grudnia 2014

Podsumowanie roku 2014.

Na każdym aktywnym blogu pojawia się podsumowanie minionego roku, więc postanowiłam, że też zbierzemy w kupę nasze małe, własne osiągnięcia i upadki. Wszystko wzbogacimy o zdjęcia z całego roku. 
Zaczynajmy.
Posłuszeństwo. 

Nando jest bardzo posłusznym psem, mimo zapewnień 'ekspertów', że ' wilczury takie złe, agresywne fuj fuj fuj, nie będą słuchać dziecka tfu tfu tfu, nie kupuj ' ( co z tego, że osoba, która mnie zapewniała, sama zarezerwowała 'ONka' ( z pseudo, a jak -.- ) ). 
W marcu Nando obchodził pierwsze urodziny i wtedy trochę spoważniał, co umożliwiło mi prawdziwa pracę z nim.
Po pierwsze, w tym roku miewaliśmy sukcesy w przywołaniu, nie ukrywam, bywało nawet baardzo dobrze. Potem spacery z psem ciotki, który gonił po lesie jak wściekły i Nandoś się napatrzył. Pierwsze wybryki, ucieczki zrobiły mu wodę z mózgu. Posmakowało mu uciekanie i tak do tej pory. 
Pracowaliśmy, nawet bardzo ciężko. Poprawiło się na kilka miesięcy, potem znowu wyskok i znów pięknie.. pod koniec roku ponownie się posypało i tak do tej pory, o ile nie gorzej. Nando idąc obok lasu ciągle ma ogon w górze, co oznacza ' jestem niespokojny, chcę do lasu, coś tam jest ' . Dodam, że mieszkamy obok lasu, więc na prawdę trudno jest wypuścić linkę z rąk. Nad tym pracujemy. 
Jeśli chodzi o podstawowe komendy , to jest wspaniale. Nando robi wszystko w ciągu do 1,5 sekundy. Bywa czasem dłużej, ale pracą wszystko wyrobimy. 
Sztuczki, te sprawy- miałam fazę na różne dziwactwa, więc nauczyliśmy się 'twist, slalom między nogami, piątka, dziesiątka, hop, łapki' .Chciałam psa, który będzie robił wymyślne rzeczy, a potem zaświeciła mi się w głowie lampka i postanowiłam przerwać a skupić się na przydatnych podstawach.
Do tego nauczyliśmy się chodzenia na kontakcie, czego potem nie ćwiczyliśmy i poszło się paść.. a było tak dobrze.. po wakacjach coś skrobaliśmy w tym kierunku, a potem na dobre, czego efektem jest to, iż Nando dobrze chodzi na kontakcie wzrokowym, lecz musimy popracować nad uciekającym tyłeczkiem. 

Kontakty z ludźmi, zwierzętami 

Jak już raczej wiecie,  Mangusta kocha.. gonić sarny, dzikie zwierzaki. 
Jeśli chodzi o psy, to Nando nigdy nie był agresywny, chyba, że w obronie własnej, choć nawet wtedy starał się porozumieć z napastnikiem. Zazwyczaj podwójnie obrywał po dupie i nie lubi Owczarkowatych psów ( przez takowe został pogryziony co najmniej 5 razy ), z czym musimy iść do Krzyśka. W tym roku ogarnęliśmy z moim futrem spokojne przechodzenie obok psów i niewyrywanie się do nich, aby się zapoznać. Teraz zachowanie to nadal wzmacniam smaczkami, czasem zdarzy się wyskok w stronę psa przechodzącego obok ( ze względu na brak kontaktu z psami.. ), ale to jest do dopracowania, gdyż nie zawsze to korygowałam ( urwać mi łeb! ).
Jeśli chodzi o ludzi dorosłych, obcych, to nie ma żadnego problemu, szczeka tylko, kiedy ktoś obcy jest w ogrodzie, a ignoruje tych, którzy idą drogą poza posesją. Na spacerach- patrzy na przechodzących ludzi. Za czasów szczenięcych wyrywał się, by obwąchać. 
Co do dzieci. Nando nie lubi, żeby nie powiedzieć nie toleruje, bo to za mocne słowo, nastolatków i małych dzieci W NASZEJ OKOLICY. Na wyjazdach ignoruje, nawet da się pogłaskać ( jest nieufny ), tak samo na wycieczkach w góry. Tylko gdy idziemy drogą w Kosarzyskach mocno się wyrywa. Dużo pracy kosztowało nas wyeliminowanie skojarzeń dzieci z bólem. Udało się, lecz nadal nie z tymi tutejszymi (?).
Koty- kiedy był szczylkiem wyrywał się do nich, gonił. Teraz traktuje jak powietrze, tylko niucha zawzięcie, jak akurat chwilę przed nami był tam futerkowiec. Parę ładnych miesięcy nam to zajęło. 

Sporty, szkolenie

Ta.. tu dużo by mówić, haha. 
Pustka. tak się rozleniwiłam, że nie poszłam na IPO w 2014 roku. A MIAŁAM IŚĆ! 
Póki co, sami ładnie ogarnęliśmy ślady w parę miesięcy. Nan kładzie się przy znalezionym przedmiocie.

Wycieczki, spacery

Roku 2014 nie uznaję za rok leniwy, nieudany, zmarnowany pod względem spacerów i wycieczek. Co prawda nie byliśmy pod namiotami, czego bardzo żałuję, ale codziennie chodziliśmy na spacer ( we wakacje kilka razy dziennie, tak samo w weekendy, Święta ), tylko pod koniec roku, kiedy wracając ze szkoły było ciemno, wychodziliśmy (lub nawet nie..) do ogrodu aportować. 
Mimo to, dziesiatki razy chodziliśmy na wycieczki, ogniska itp.  
Kondycja jest piękna po roku 2014! :) 

PLANY NA 2015 ROK!!! 

Powiem teraz, co planujemy osiągnąć w roku 2015. 
- szkolenie IPO
- PRZYWOŁANIE!
- spacery z psiarzami
- namioty
- dłuugie wycieczki
- wystawa
- obóz z psem
- polubienie ONków
- polubienie tutejszych dzieci 
- większa moja aktywność.. na Waszych blogach! 
- zrealizować psią listę zakupów! 

i chyba tyle.. wszystko wyjdzie w przysłowiowym praniu. 

Teraz zdjęcia z minionego roku. 

papiś. <3 















Moi Drodzy! W nadchodzącym Roku 2015 życzymy Wam z Nandem wszyystkiego, co najlepsze! Zdrowia, pięknych chwil z pupilami, wspomnień, niezapomnianych przygód i sukcesów! :) 
Czołem! 
















poniedziałek, 29 grudnia 2014

Zizizimowo.

Kto to widział, żebym codziennie posty dodawała :D Jak na początku bloga, a tu już niedługo rok odkąd zaczęłam coś skrobać o naszym wspólnym życiu, mieszkaniu pod jednym niebem ;)
U nas jest zima na całego. Nie obijamy się, ciągle spacerujemy, mimo, że gdybym wczoraj była kilkanaście minut dłużej, raczej bym do domu nie dotarła. Zamarzłabym po drodze. Jak tylko wróciłam weszłam pod kołdrę z kubkiem herbaty, spałam lub pisałam na blogu po trochę 'Podsumowanie roku 2014', które ujrzycie 31 grudnia tegoż roku i tak zeszło mi od 15 do 21.
Dzisiaj myśląc bardziej logicznie uświadomiłam sobie, że jednak JEST ta zima, nie mogę już wyjść na przechadzkę bez czapki, czy zimowej kurtki. Do psiego kojca też staram się ubierać ciepło, choć po co, skoro mam do niego paręnaście metrów? A no po to, żeby nie  kankarzyć od rana do wieczora i od wieczora do rana, jak właśnie teraz.
Mając chwilę na logiczne myślenie, postanowiłam porządnie się przygotować na dzisiejszą wycieczkę, gdyż nie miał to być zwykły, monotonny spacer, polegający na ciągłym aportowaniu, sztuczkowaniu, bieganiu i wąchaniu ( oczywiście w przypadku psa :P ), a spacero-sesjo-trening. Nic nie poradzę, że wynikł z tego zwykły spacer z wąchaniem, sztuczkowaniem, przywołaniem i.. tyle. Aha, z pstrykaniem kilkuset zdjęć z czego po dokładnym obejrzeniu tylko kilkanaście nadawało się do udostępnienia tutaj.. STARAŁAM SIĘ, noo..
Pod wpływem impulsu spakowałam termos z gorącą herbatą, dwie zastępcze pary rękawiczek, aparat, batoniki, mięso dla psa i rezerwowe smakołyki, również dla futra.
Co prawda wszystko to trochę ważyło, ale jak tylko przypomniałam sobie, że w środku niosę pyyszne jedzonko ( o moim mowa, żeby nie było, że psim xd ) i picie, od razu miałam więcej siły i uśmiech pojawiał się na mojej zamarzniętej twarzy.
Wyszliśmy o 12.30, choć od pół godziny pies hasał po ogrodzie z linką. Droga przebiegała bez wydarzeń wartych opisania.
Nando, gdyby nie nasza wspaniała linka, uciekłby w las za swoim nosem. Oczywiście na lince zareagował na moje 'do mnie', ale jestem PEWNA, że gdyby nie ona, już dawno by go nie było, a moje wołanie miałby w swojej szlachetnej dupce. PRACA,PRACA,PRACA.
Już na miejscu znów nos zawiódł go w las, na szczęście przywołałam go w samą porę i w nagrodę dostał mięsko, które zapakowała mu moja mama ( dba o niego bardziej niż o ukochanego kota! ^^ ). Wypiłam herbatę, przebrałam rękawiczki ( jak dobrze, że je wzięłam! ) nakarmiłam psa kilkoma smaczkami i ruszyliśmy w drogę powrotną, choć dłuższą. Wiodła ona przez las. Była to strasznie stroma, zaśnieżona szeroka dróżka, której zdjęcia nie mam, nie chcąc ryzykować rozwalonym sprzętem.. Zeszliśmy na skład drzewa, który uwielbiamy. Nieziemsko wyglądał. Cały biały, wielki i rozległy.. *o*
Wracając spodziewałam się tłumu dzikich turystów, których o dziwo dziś nie było, chodź auta z obcymi rejestracjami widziałam przez okno dosłownie co parę minut. Jednak wszyscy tam, gdzie idę jutro.. będzie ciężko.
Już blisko domu zza drzewa w lasku wyszedł właściciel Hektora. Na początku się wystraszyłam jak zareaguje Nando na obcego, ale niepotrzebnie. Podszedł, gdy Sebastian wyciągnął rękę, odskoczył, ale po chwili wrócił i wąchał dłoń, następnie nogawkę.
Pogadaliśmy chwilę, miałam szczęście, że Hektor był w kojcu i tylko słyszałam jego szczekanie.
Mamy za płotem sąsiadów, którzy posiadają trójkę chłopców, w tym bliźniaków. Nie zauważyłam ich na początku, a szłam kilka metrów od ich działki, nieogrodzonej. Nando wypatrzył, przystanął, patrzył.. zawołałam, PODBIEGŁ, dałam smaczki pomiziałam.
W pewnej chwili katem oka ujrzałam, ze COŚ, a raczej KTOŚ się zbliża. Było to jeden z bliźniaków, Karol, lub Konrad? Nie wiem, wyglądają tak samo. Jak się szybko okazało, biegł do nas, a raczej do psa z wielką  bryłą śniegu, aby w niego rzucić. Łagodne mówiąc okrzyczałam go i dał sobie spokój, idiota jeden. Nando nie zareagował. Doobre futereczko.

Musimy jednak pracować nad tym uciekaniem, przywołaniem.. Bez tego ani rusz nigdzie. Przecież nie będę psa męczyć do  końca życia na linie. Choć sam tego chce.
Jeżeli nadal będziemy stać w kropce, na wiosnę, albo nawet wcześniej, udamy się do Krzyśka, on nam pomoże na 100%. Dobrze, że mam na kogo liczyć.


A to pare dzisiejszych zdjęć :) może nie są piękne, ale ze skostniałymi rękami, śniegiem w oczach i obiektywie, psem, który akurat chciał ciągle gdzieś iść, to nie było łatwe..






A teraz.. taki Nando :) przez ten rok się zmienił, duużo. Zdjęcie jest niewyraźne, bo sypało i wiało, ale widać mojego Show'a. Dalej! Hejtujcie miłośnicy użytków, jakiego to mam zjechanego psa, smyra dupskiem po ziemi.. taka kaleka . 






niedziela, 28 grudnia 2014

Christmas time!


No więęc, moi Drodzy.
Długo myślałam nad paczką dla psa na Święta. Raz miała to być obroża z SuperDoga, raz zwykła kość wołowa, bo pies woli żarełko, a raz coś tam. Tak w kółko od samego początku grudnia.
Po wielu pytaniach kłębiących się w mojej głowie, zdecydowałam na..
X-mas Box z Zooplusa i dwie inne rzeczy. 
Samo pudełko z 16-stoma produktami kosztowało 50 zł ( przecena o 50 % ), lecz ja mając 20% rabatu w Zooplus, zapłaciłam jeszcze mniej. 

Co było w środku?
-Bozita- kawałeczki mięsa zatopione w galaretce 480g ;
- Purina DeliBakie Hearts 350g- z tego co wyczytałam po niemiecku- są to psie ciasteczka z warzyw i nie tylko. 
- Mokra karma Rinti Sensible 400g
-Mokra karma GranataPet 400g- po niemiecku wyczytałam iż nie zawiera ona zbóż, a zawiera: granat, małże, ananasy, wieprzowinę i drób
- Mokra karma Lukullus 400g- również po szwabsku pisze, że zawiera ona jagnięcinę, drób, ziemniaki i parę innych składników
-Mokra karma Royal Canin Urban Life Adult 150g- jak każdy wie, karmy te nie cieszą się dobra opinią, lecz taka saszetka świetnie sprawdzi się nam na śladach
- Smakołyki 8in1 Minis- bez zbożowe, z ryżem, marchwią i drobiem
-Smakołyki DogMio Snacks Barkis- średniej jakości smaczki, jednak wykorzystamy je w szkoleniu. 
- Karma Purizon 400g- owoce, mięsa, witaminy, zero zbóż. 
- Mięsne paski Rinti Extra Chicko 10g- trzy sztuki suszonych pasków mięsnych z kaczki.
-Karma Purina Pro Plan Adult Original 800g- mięso z kurczaka, jakieś tam zboża. wykorzystamy przy szkoleniu. 
- Dog Food Belcando Lamb&Rice 1kg- wołowina, ryż i jakieś ziarenka, których nie jestem w stanie rozszyfrować. 
- Happy Dog Irland 300g- nie zawiera soi, barwników i aromatów oraz konserwantów, cukrów. Zawiera najlepsze witaminy, poprawia witalność psów. 

Ogółem- jestem zachwycona paczką. Co prawda są też produkty średniej jakości, lecz Nandowi korona z głowy nie spadnie jak raz czy dwa skosztuje innej karmy niż Brit Care.
Mam zamiar to wszystko testować podczas szkolenia, a werdykty o tych produktach pisać tutaj, na blogu, a co zresztą zostałam poproszona.
Zdjęcie każdego składnika paczki będzie podczas jego recenzji, teraz zdj całej paki:






Do tego wszystkiego zamówiłam psu ponoć świetną piłkę Crackle (?) z Zooplusa. Zdjęcie niżej. Jeszcze nie miałam okazji jej testować, ale obiecuję Wam dać znać jak się sprawuje.




Oprócz X-mas Box'a i piłki zakupiłam psu Konga Extreme. Jak pewnie wiecie jest to Kong dla psów o mocnych szczękach, których uścisku mogą nie wytrzymać Kongi Classic- u nas tak się stało, a mianowicie został POŻARTY przez Manga.. Nie wiem jak, ale tak.. O.o Czasem zastanawiam się czy to aby normalny pies.. im częściej o tym myślę, tym częściej znajduję argumenty przeczące normalności Nanda. :D
Nan na Gwiazdkę dostał także od mojej siostry przepiękną, skórzaną obrożę z firmy Dingo.

Przepraszam za jakość, ale robiłam na szybko telefonem.. aparat mi padł.


W piątek byłam z psem na spacerze, jak zawsze. Nic nie zapowiadało totalnej klapy.
Biegał, ćwiczył, węszył i.. uciekł. ZNOWU. Wołanie nie pomogło, pies zwiał z palcem w d.pie. Na początku się nie przejęłam, poszłam dalej z moją siostrą, bo Nando zawsze wracał po paru minutach, najdłużej kilkunastu. Tym razem nie było go już trochę dłużej i zaczęłam się denerwować. Wołam-nic. Wołam- dojadanie, przeraźliwy skowyt. Serce mi waliło jak oszalałe. Znowu wołam- to samo. Co chwilę było dojadanie, piszczenie, skowyt. Rzuciłam się do lasu i biegłam do niego 'ze słuchu'. Nie zawiódł mnie i po jakimś kilometrze ciągłej wspinaczki w stromym lesie zobaczyłam uszy psa, który kwiczał jak prosię. Dobiegłam do niego i zobaczyłam, że był cały poplątany w krzakach.. Dodam, że uciekł z linką.. Nie miał szans się odplątać, ja ledwo sobie poradziłam. Cieszył się na mój widok, jakby mnie miesiąc nie widział, ja też.. odpięłam go, pobiegł do mojej siostry i.. uciekł. Tym razem wrócił po kilku minutach.
Wracając chciał rzucić się na dziecko -.-

NIE MAM SIŁ DO TEGO DURNEGO PSA.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Co ja mam na sobie? & Święta!

Pewnie zastanawiacie się nad pierwszą częścią tytułu, bo druga jest raczej dla każdego oczywista.
Wiele się działo, zmieniło.
Nandowe nocne koncerty doprowadzały nas do szału. Przez niego stałam się tak nerwowa, że denerwuje mnie po prostu wszystko. Szmer, czyjaś rozmowa. Mamy obrożę antyszczekową, którą zakładam psu z bólem serca, lecz gdyby nie ona- szczekałby odkąd tylko robi się ciemno, do samego rana. Oszalałabym i sąsiedzi również ( mają okno kilka metrów od kojca Nanda i małe dziecko w tym pokoju ). Wiem doskonale, że w końcu albo by go otruli, albo zadzwoniliby na policję. Gdyby obroża nie działała- zostałabym zmuszona ODDAĆ psa do tresera na zawsze. To by mnie chyba całkiem załamało.
Były chwile, kiedy po prostu chciałam 'pieprzyć' to wszystko i oddać psa, nie widzieć go.
Ale przez to płakałam nocami, dniami, nocami, na próbnych egzaminach również chciało mi się płakać. Po prostu wszędzie. Jak tylko widziałam kogoś z psem, czy psa na zdjęciu.  A jak widziałam Nanda cieszącego się na spacer, ryczałam jak chora psychicznie.
Ale chyba każdy psiarz to zrozumie.. Były chwile, kiedy myślałam, że ma u mnie źle, dlatego szczeka. Ale potem uświadomiłam sobie, że mogę wszystko zmienić, tylko trzeba pracować.
Napisałam na znanym każdemu Owczarkarzowi forum- Owczarek.pl i dostałam mnóstwo rad, za które dziękuję :)
Do tego postanowiłam kupić psom kagańce i wpuszczać Nanda do Nugata.
Co prawda Nandowi nie musiałabym zakładać, ale dla pewności, bo gdyby jednak dał się sprowokować Nugiemu..
W poprzednią niedzielę wpuściłam Manga do Nugisa i podbiegł, zdominował i... stracili zainteresowanie sobą. Ignorowali się. Skuek spotkania: dwa ataki na Nanda.
W poniedziałek znowu się zetknęli i było o niebo lepiej, chociaż też nie cudownie.. Nando częściej zaczepiał, zaganiał ( xD ), poszczekiwał. Skutek spotkania: jeden atak na Nanda.
Teraz wiem, że gdybym nie miała obroży, na wymęczenie go poprzez zabawę z psem też nie mogłabym liczyć.

Również w  tamtą niedzielę byliśmy w Szczawnicy. Po drodze wysiadłam z psem, bo chciało mu się wymiotować ( efekt długiej przerwy w jeżdżeniu.. ) i szłam kawałek.
Potem wysiadłam w Krościenku, rodzice pojechali zobaczyć działkę a ja szłam z psem z Krościenka do Szczawnicy na nogach.  Ćwiczyliśmy w parku, przy psach, kaczkach, autach, motorach, rowerach, ludziach. Było też zostawanie. Pies pięknie się zachowywał, mimo iż smakołyków nie miałam ( zapomniałam wziąć z domu.. ), ani zabawki.
Nie reagował na psie zaczepki, tylko na nie patrzył i szedł pięknie ( dawniej się wyrywał, kiedy pies na niego szczekał, teraz tylko idzie z podniesionym ogonem ) przy nodze.
Jak zobaczył nasz samochód był przeszczęśliwy, a ja poprzytym, bo zapomniałam rękawiczek ( głowy to nie zapomniałam? -.- ) -_- .
Ciągle ćwiczyliśmy posłuszeństwo. Również przy markecie ( to dla niego żadna nowość, bo dość regularnie jeździmy do miasta w weekendy na socjal ).

W drodze powrotnej psu znów zachciało się czegoś, bo kręcił się niemiłosiernie.
Wysiedliśmy na rynku w Starym Sączu, gdzie akurat jest lodowisko, więc dwa w jednym. Podeszliśmy blisko, Nando wąchał, patrzył.
Obserwowała nas dziewczyna, która jeździła na łyżwach i podjechała w pewnym momencie do barierki, mówiąc ( a raczej krzycząc ) ' ale ładny pies!' . Nando się wystraczył i odskoczył. Już myślałam, że będzie to samo co zawsze- dojadanie na przedmiot, którego się wystraszył.. , ale on spokojnie poszedł dalej. <3


Wreszcie doszedł do nas kabel do Nikona.. W sumie nie opłacało się wydawać na niego 100 zł, skoro na Gwiazdkę dostanę Macbooka Air 15, do którego tylko włożę kartę pamięci.. Cóż.. ja i myślenie racjonalne..


Przez ostatni tydzień nie działo się u nas nic ciekawego. Dwa dni temu poszłam z psem wypatrywać ładnej choinki. Spuściłam psa w lesie i.. uciekł dwa razy. Wczoraj to samo, tyle, że raz. 
Nie wiem dlaczego on to robi. Nando zachowuje się jak pies myśliwski. Nie da się go oderwać od pogoni za dzikimi zwierzakami. Czeka nas dużo pracy, bo zdałam sobie sprawę, że mamy świetne przywołanie, ale na lince, bo cwaniaczek wie, że do du.y se może uciec na lince. Obowiązuje u nas zasada ' kto ma linkę ten ma władzę ' :D 
Tak więc, postanowiłam wybrać się do Krzyśka, bo wiem, że ma ogrodzone 4,5 hektara i uczyć się bez linki. 

Parę dni temu w lesie zaskoczyły nas dwa kundle, które rzuciły się na Nanda i Dina. Nan na początku chciał się wyrywac, ale potem stał tylko i patrzył na nie, bo zajęły się obszczekiwaniem Dina. Przybiegł właściciel, biegał za psami w tę i we w tę, ale w końcu udało mu się wziąć psa na ręce ( akurat tego spokojniejszego ). Zostawił jednak sukę, która ma może z 8 miesięcy i biegła za nami kilkaset metrów rzucając się na tyłek mojego szczylka ( już nie taki szczylek.. ), bo Dino zwiał gdzie pieprz rośnie bojąc się o swoją pogryzioną przez ( prawdopodobnie ) jakiego psa ( ? ) . Kto mu to zrobił pozostanie niewyjaśnioną zagadką. Może mi w Wigilijną noc powie :3. 

Mamy nowego sąsiada- kundelka, który ( tak jak Nando ) kocha ciągle szczekać. 
Niestety owy kundzio nie daje do siebie podejść, więc musimy się obejść bez przyjaciela dla Nandzioszka.. 


Straszna jakość.. ale ściemniało się, a ja kompletnie nie umiem zrobić zdjęcia w ciemnościach, lub szarościach.. porażka. 

Zamówiłam psu prezent:

A co było w środku? Tego dowiecie się po Gwiazdce, w poście, w którym pokażę każdy prezent, który otrzymał Nando! :) 
Dodam, że paczka jest genialna. :)

A co do Świąt.. Moi Drodzy Czytelnicy! :) Życzę Wam wieele radości, szczęścia, zdrowia i cierpliwości do naszym pupili :) Żebyście się nie nabawili przez nich nerwicy tak jak ja przez Nanda.. :) i żebyście jak nawięcej chwil wspólnie przeżyli. Zaskakujących prezentów,  Świąt w gronie najbliższych i pomyślności! :) Tego Wam życzy Kamila i Nando.. :)

( Zdjęcie takie ' na czasie.. ' ) 




















sobota, 29 listopada 2014

Praca

Dzisiejszy post będzie krótki, opiszę w nim po krótce nasze problemy, bo jak wiadomo- nie ma człowieczo-psiego duetu, w którym nie byłoby problemów i problemików.
Zacznijmy od największego.. Nando ma problem z nastolatkami/podrostkami, z MOJEJ okolicy. Może być w Krakowie, w Sączu i jest ok, ignoruje. Ale jak tylko idzie drogami Piwnicznej, Kosarzysk- nie przepuści. Zawsze się zdenerwuje. Nie wiem co takiego mu się stało ( poza pobiciem go przez synka tresera. ), ale nie lubi ich, i gdyby podeszli wyrwał by się do nich. Musimy pracować, dlatego jeszcze w ten weekend spotykamy się z grupką moich znajomych. Mam nadzieję, że się wyleczy. ( Cieszy mnie tylko to, że obce dzieci, które nigdy nie miały z nim styczności on ignoruje i toleruje, co oznacza, że nie ma tak wielkiej skali preblemu. ).
Kolejny- nasze przywołanie. Nie ma się co oszukiwać, do środy było.. źle? Dobrze, ale w łatwych i trudniejszych warunkach ( np. ludzie daleko, pies, te sprawy. ). W środę wzięłam się ostro. Robimy 150 przywołań dziennie. Wygląda to tak: pies idzie dalej ode mnie-> wołam go-> biegnie do mnie->ja udaję głupią ze szczęścia ( w sumie nie udaję xD )-> smaczek ( surowe żołądki drobiowe, serca indycze ), zabawa, aport-> czułości. Idzie nam na prawde dobrze. Teraz wiem, że liczy się moje zaangażowanie, nastawienie. Nasz pierwszy mały sukces- we czwartek przed szkołą poszłam z psem o godzinie 7 rano na spacer do lasu, na ćwiczenie przywołania, bo wiedziałam, że jak wrócę do domu, będzie ciemno. Biegaliśmy, aż nagle Nando przypomniał sobie, że ma nos i może biegać po śladach dzikich zwierząt. No więc ruraa! Pobiegł z kichawką przy ziemi. Ja już podłamana stoję, czułam się jak zbity kundel, bo wiedziałam, że zepsuję wszystko po jego powrocie do mnie.. wiedziałam, że będę zła. Zawołałam raz, drugi.. a Nando zawrócił! Biegł do mnie ( co prawda niby po jakichś śladach, ale do mnie!! )! Byłam najszczęśliwsza na świecie. Dałam mu duużo smaczków, zabawy i czułości. Z tego wszystkiego zapomniał o bezsensownej pogoni, śladami z nocy.
W piątek znów ćwiczyliśmy, do tego jeszcze wieczorem poszłam z nim na plac zabaw, żeby pokonywał przeszkody. W pewnym momencie koło ogrodzenia szedł mój kolega z podstawówki, który zaczał 'szczekać' na Nanda, kopać ogrodzenie. Opieprzyłam go i kazałam przestać. Poszedł, ale widziałam jak Nando się gotował przy mnie ( trzymałam go, bo wiedziałam, że narobiłby hałasu na całą okolicę ). Jakieś 20 minut po tym, koleżka znowu się zjawił, tym razem zaczął cwaniakować, ze on wchodzi na plac zabaw, a jak Nan go pogryzie, to zgłosi nas na policję. W końcu się opamietał i poszedł na ławkę pod szkołą ( plac zabaw jest na posesji szkoły podst. ). Puściłam psa i.. zaczął dojadać, biegać, szukał dziury, żeby dostac się do niego. W końcu go złapałam ( nie reagował na przywołanie -_- ) i poszliśmy do domu.
Dzisiaj znów do lasu, przywołanie, te sprawy. W pewnym momencie Nando popatrzył w las i chyba przypomniał sobie jak to wspaniale było mi uciekać na kilka/naście minutek. Zawołałam trzy razy, biegł dalej. Czwarty raz- zatrzymał się, ale patrzył w las. Piąty raz- patrzył na mnie, a ja powiedziałam szósty raz chodź tu i zaczęłam mu uciekać. Myślałam, że pobiegnie dalej przed siebie ( kiedyś tak robił, że tylko na mnie popatrzył i biegł nadal ), ale nie. Nando zawrócił i zaczął gnać za mną. Skryłam się w trawie, jak przyszedł, zaczęłam miziać, karmić, bawić się z nim. Dzisiaj ćwiczyliśmy przywołanie ponad 150 razy.

Mamy dużo pracy nad przywołaniem, ale wiem, że jest o niebo lepiej. Chodzimy na lince, lecz on ją za sobą wlecze.  Na tym etapie, na którym jesteśmy nasze przywołanie oceniam na 95 %, bo na placu zabaw nie przyszedł i czasami za długo niucha krzaczki, zanim przyjdzie.Mimo to,  JEST DOBRZE!

Trzeci problem- nocne szczekanie. Nando NOC W NOC szczeka bez celu. Po prostu na nic. Biega tu i tam i poszczekuje. Mamy sąsiadów z dziećmi. Do tego trzecim sąsiadom, którzy mają okno do sypialni jakieś 3 metry od kojca Nandiocha urodziło się dziecko.. Mogą być problemy, a ja po prostu nie mogę psa uciszyć. Jak wychylę się i powiem 'cicho!' to jest ok. Jak zamykam okno- hauhauhau. I tak w kółko.
Pies jest wybiegany.. W dzień szczeka tylko kiedy jest taka potrzeba.. Ale w nocy nie ma, a od poszczekuje tak po prostu. Co zrobić.. Nie wiem, myślę.




A tak ogólnie? Śnieg! Jak to w górach- można było się go spodziewać.  Więc juz jest! Od poniedziałku :) 










wtorek, 18 listopada 2014

Listopadowe wypady!

Znowu.. znowu nie pisałam postów, znowu nie wpadałam na Wasze blogi, znowu się 'zapuściłam'. Uff, współczuję mojemu przyszłemu mężowi ( jeśli wgl jakikolwiek będzie chciał mieć za żonę taką zołzę. )..
Ale do rzeczy. Żyjemy sobie spokojnie ( lub nie? ), pogoda nie rozpieszcza. Słyszałam, że wszędzie jest ładna pogoda, tylko oczywiście nie w miejscu, gdzie mieszkamy- w górach. Mimo pogody staram się spacerować z psem, choć przyznam- nie jest łatwo. Aparatu nie mogę brać z racji tego, iż ciągle pada, włóczymy się z psem bez celu po górach, podbijamy nowe tereny, ludzkie i psie serca ( nie łatwo jest panować nad psem, który dostaje fiksum, gdy psi koleżka [lub, O ZGROZO! koleżanka] zachęca Nandziocha do zabawy, a jednoczesnie pilnować aparatu, który waży chyba ze dwa kilo i swoim ciężarem chce Ci oderwać głowę. Uch... ) i oczywiście przez moje zorganizowanie- NADAL nie kupiłam kabla do aparatu, a do lapka nie mam chwilowo dostępu, więc karty włożyć nie mogę.. Ciężkie życie ( chociaż mogłoby być lekkie, gdybym się wzięła w garść! ).
Zacznijmy od tego, jak spędziliśmy długi weekend.
Byłam z Nandem gdzieś, bo nie wiem gdzie.. O.o Znaleźliśmy jakąś drogę, bo nie wiem jaką. Szliśmy nią i doszliśmy po godzinie? do jakiegoś gospodarstwa. Wtedy zobaczyłam, gdzie jesteśmy- byłam tam lata temu, jeszcze z małym Nugatem. Byłam w niebowzięta, pies nie tak bardzo, bo zaraz dostrzegł nas czarno- biały kundel, który wyjechał z japą -_- Nando chciał się zerelaksować po długiej drodze, ale jak, skoro ciągle do ucha dojada Ci plujący śliną pies??  Odgoniłam intruza ( choć, szczerze mówiąc, to MY byliśmy intruzami na czyjejś posesji, a dokładniej mówiąc- posesji tego psa, bo widocznie się panoszył i stroszył ), zabrałam mojego i obiecałam sobie tam wrócić, jak będzie zima ( a to dopiero będzie podbój! w zimie raczej będę musiała kopać tunele, żeby się tam dostać, ale specjalnie mam  plany chodzenia zimą tam, gdzie chodzimy latem ). Co z tego, że będzie ( jak to u nas ) 1,5 metra śniegu. Trzeba iść! Wracając zobaczyłam, że na ławce w lesie siedzi dwóch chłopaków. Szłam dalej, aż.. zobaczyłam, że to Hektor z nimi jest! Wspominany kiedyś. Hektor do niby ONek, mega agresor do  psów. Wycofałam się i załamana musiała iść kawał drogi na około..
Niedziela- ta sama trasa. Tyle, że z lasu wybiegły nam przed nosami sarny. Myślałam, że Nando znów ogłuchnie na moje wołanie, ale zdziwiłam się. Widziałam, jak go 'korci' biec za nimi, ale co chwilę oglądał się na mnie, a jak tylko go zawołałam zapomniał o sarnach i przybiegł do mnie. Jupii! Krzyczałam tak, że słyszałam jak w oddali sarny znowu zaczęły uciekać w popłochu. Nando i ja byliśmy szczęśliwi, bawiliśmy się, biegaliśmy. W amoku zobaczył bagno i.. wylądował w nim cały, od łap do brzucha. Biegał w środku w kółko, a potem.. zobaczyłam jak patrzy na mnie, ze spuszczoną głową, zaczyna kopać i rusza wprost na mnie z błota! Cóż, chyba każdy by tu popuścił, widząć obłocone bydlę, pędzące wprost na Ciebie, które nie wyglądało ani jak pies, ani jak cielę. Po prostu 'coś'.. Obryzgał mi całe nogi, w ostatnim momencie się zatrzymał, a ja odsłoniłam twarz po kilkunastu sekundach i.. znowu! Biegiem do błotka, chlap,chlap, i na mnie! Tym razem rzuciłam komendę 'siad' i pies spoważniał, usiadł w biegu ( hurra!)




We wtorek byliśmy na Obidzy. Po drodze pełno psów, dzieci, motorów. Spuściłam psa, szedł ładnie koło nogi, chyba, że pozwoliłam mu biegać gdzie go nos zawiódł. Potem już był duży ruch, turyści korzystali z ostatnich widoków na Tatry, bo była ładna pogoda.

 ( zdjęcie robione dużo wcześniej, ale wstawiam :3 )

Odpoczywając sobie na ławkach, zobaczyłam JRT w SPECYFICZNYCH szelkach, które od razu kojarzyłam! Nie wiedziałam jednak skąd znam tą śliczną sunię i nawet nie poznałam właścicielki..
Dopiero gdy wracałam zobaczyłam je powtórnie i po jakimś czasie mnie oświeciło.. Oliwia z Lolą! Jak mogłam nie poznać! Byłam na siebie wściekła, że 'ja i mój zapłon'. -.- Było, minęło..
Ćwiczyłam sobie z psem dostawianie do nogi, potem wróciliśmy do domu..


Do tego wszystkiego, w ten weekend poszliśmy na trening posłuszeństwa wśród krów ( a dokładnie- wśród krowy i młodego byczka ). Nando bardzo ładnie się zachowywał, totalnie ignorował krowy do tego stopnia, że mogłam bez obaw ćwiczyć zostawanie na długim dystansie. OCZYWIŚCIE zdjęć nie ma, 'bo pogoda'. Musicie uwierzyć na słowo :3. W sumie- co to za wybryk ;). Później ślady, też bardzo ładnie wąchał, położył się na końcu przy piłeczce. Tego chcieliśmy. Cieszę się, że znów doszliśmy do tego etapu, w końcu sama go szkolę. Może za jakiś czas znów pójdziemy na IPO- kto wie, choć mam zamiar. 



A na koniec ( gonię do Nandziocha ), powiem, że nasze przywołanie ładnie się ma. Pies się pilnuja, ja siebie też ( i psa.. ). Musimy trochę poćwiczyć wśród psów, bo nie mam pewności, że się odwoła podczas zabawy w plenerze ( w ogrodzie od Dina się odwołuje ;) ). 

Do następnego! 
















sobota, 18 października 2014

Gorsze i lepsze dni.

Co u nas? Żyjemy, jakoś leci. Nie mam czasu na bloga, nie mam czasu dla siebie. Ciągle szkoła-pies-nauka. Tyle. Tylko czasem w weekendy mam trochę czasu na spotkania z przyjaciółmi, bloga, neta..

W wieelkim skrócie opowiem co u nas się dzieje. Przez pewien czas mieliśmy kłopoty z przywołaniem, przez co teraz znów chodzimy na lince i Nando nie próbuje już uciekać ( dodam, że do tej pory, na każdym spacerze, na jakim był luzem, wiał do lasu. ). Staram się używać bardziej atrakcyjnych nagród za ładne 'do mnie!'. Jest coraz lepiej. Linka mnie męczy, to ciągłe plątanie, ciągnięcie ton gałęzi za sobą, wracanie 10 metrów do tyłu i odplątywanie jej od drzew.. No cóż, trzeba się poświęcić.


Tydzień temu, pogoda udała się, więc poszłam z psem na wycieczkę w góry. Daleeko. Wybrała się z nami cała rodzinka, pies pięknie się zachowywał, zaczepiał do zabawy, szedł chętnie, nie wyrywał się do psów, a turystów ignorował (  choć wielu ich było. Z roku na rok jest ich u nas coraz więcej! ), miał w dupie dzieci ( a wiecie, że był z tym problem, po pobiciu go, kiedy był szczeniakiem ).
Cudownie jest patrzeć, jak szczęśliwy pupil biega po polach i lasach :).


Mam w planach kastrację, choć nie wiem kiedy dokładnie się to stanie. Na pewno musi być ładna pogoda, przez kilka dobrych dni, a o to kiepsko..


Przepraszam, że post jest krótki, chaotyczny, ale napisałam co u nas w wielkim skrócie, a teraz lecę z psem na wieczorne bieganie. Zaległości na Waszych blogach nadrobię, dziękuję za nowych obserwatorów.

Za jakiś czas ( jak go znajdę ;_; ), pojawi się tu recenzja. W tym tygodniu przyjdzie do nas paczka z zabawkami i smakołykami od Telekarmy :) 






Pozdrawiam! :)