poniedziałek, 29 grudnia 2014

Zizizimowo.

Kto to widział, żebym codziennie posty dodawała :D Jak na początku bloga, a tu już niedługo rok odkąd zaczęłam coś skrobać o naszym wspólnym życiu, mieszkaniu pod jednym niebem ;)
U nas jest zima na całego. Nie obijamy się, ciągle spacerujemy, mimo, że gdybym wczoraj była kilkanaście minut dłużej, raczej bym do domu nie dotarła. Zamarzłabym po drodze. Jak tylko wróciłam weszłam pod kołdrę z kubkiem herbaty, spałam lub pisałam na blogu po trochę 'Podsumowanie roku 2014', które ujrzycie 31 grudnia tegoż roku i tak zeszło mi od 15 do 21.
Dzisiaj myśląc bardziej logicznie uświadomiłam sobie, że jednak JEST ta zima, nie mogę już wyjść na przechadzkę bez czapki, czy zimowej kurtki. Do psiego kojca też staram się ubierać ciepło, choć po co, skoro mam do niego paręnaście metrów? A no po to, żeby nie  kankarzyć od rana do wieczora i od wieczora do rana, jak właśnie teraz.
Mając chwilę na logiczne myślenie, postanowiłam porządnie się przygotować na dzisiejszą wycieczkę, gdyż nie miał to być zwykły, monotonny spacer, polegający na ciągłym aportowaniu, sztuczkowaniu, bieganiu i wąchaniu ( oczywiście w przypadku psa :P ), a spacero-sesjo-trening. Nic nie poradzę, że wynikł z tego zwykły spacer z wąchaniem, sztuczkowaniem, przywołaniem i.. tyle. Aha, z pstrykaniem kilkuset zdjęć z czego po dokładnym obejrzeniu tylko kilkanaście nadawało się do udostępnienia tutaj.. STARAŁAM SIĘ, noo..
Pod wpływem impulsu spakowałam termos z gorącą herbatą, dwie zastępcze pary rękawiczek, aparat, batoniki, mięso dla psa i rezerwowe smakołyki, również dla futra.
Co prawda wszystko to trochę ważyło, ale jak tylko przypomniałam sobie, że w środku niosę pyyszne jedzonko ( o moim mowa, żeby nie było, że psim xd ) i picie, od razu miałam więcej siły i uśmiech pojawiał się na mojej zamarzniętej twarzy.
Wyszliśmy o 12.30, choć od pół godziny pies hasał po ogrodzie z linką. Droga przebiegała bez wydarzeń wartych opisania.
Nando, gdyby nie nasza wspaniała linka, uciekłby w las za swoim nosem. Oczywiście na lince zareagował na moje 'do mnie', ale jestem PEWNA, że gdyby nie ona, już dawno by go nie było, a moje wołanie miałby w swojej szlachetnej dupce. PRACA,PRACA,PRACA.
Już na miejscu znów nos zawiódł go w las, na szczęście przywołałam go w samą porę i w nagrodę dostał mięsko, które zapakowała mu moja mama ( dba o niego bardziej niż o ukochanego kota! ^^ ). Wypiłam herbatę, przebrałam rękawiczki ( jak dobrze, że je wzięłam! ) nakarmiłam psa kilkoma smaczkami i ruszyliśmy w drogę powrotną, choć dłuższą. Wiodła ona przez las. Była to strasznie stroma, zaśnieżona szeroka dróżka, której zdjęcia nie mam, nie chcąc ryzykować rozwalonym sprzętem.. Zeszliśmy na skład drzewa, który uwielbiamy. Nieziemsko wyglądał. Cały biały, wielki i rozległy.. *o*
Wracając spodziewałam się tłumu dzikich turystów, których o dziwo dziś nie było, chodź auta z obcymi rejestracjami widziałam przez okno dosłownie co parę minut. Jednak wszyscy tam, gdzie idę jutro.. będzie ciężko.
Już blisko domu zza drzewa w lasku wyszedł właściciel Hektora. Na początku się wystraszyłam jak zareaguje Nando na obcego, ale niepotrzebnie. Podszedł, gdy Sebastian wyciągnął rękę, odskoczył, ale po chwili wrócił i wąchał dłoń, następnie nogawkę.
Pogadaliśmy chwilę, miałam szczęście, że Hektor był w kojcu i tylko słyszałam jego szczekanie.
Mamy za płotem sąsiadów, którzy posiadają trójkę chłopców, w tym bliźniaków. Nie zauważyłam ich na początku, a szłam kilka metrów od ich działki, nieogrodzonej. Nando wypatrzył, przystanął, patrzył.. zawołałam, PODBIEGŁ, dałam smaczki pomiziałam.
W pewnej chwili katem oka ujrzałam, ze COŚ, a raczej KTOŚ się zbliża. Było to jeden z bliźniaków, Karol, lub Konrad? Nie wiem, wyglądają tak samo. Jak się szybko okazało, biegł do nas, a raczej do psa z wielką  bryłą śniegu, aby w niego rzucić. Łagodne mówiąc okrzyczałam go i dał sobie spokój, idiota jeden. Nando nie zareagował. Doobre futereczko.

Musimy jednak pracować nad tym uciekaniem, przywołaniem.. Bez tego ani rusz nigdzie. Przecież nie będę psa męczyć do  końca życia na linie. Choć sam tego chce.
Jeżeli nadal będziemy stać w kropce, na wiosnę, albo nawet wcześniej, udamy się do Krzyśka, on nam pomoże na 100%. Dobrze, że mam na kogo liczyć.


A to pare dzisiejszych zdjęć :) może nie są piękne, ale ze skostniałymi rękami, śniegiem w oczach i obiektywie, psem, który akurat chciał ciągle gdzieś iść, to nie było łatwe..






A teraz.. taki Nando :) przez ten rok się zmienił, duużo. Zdjęcie jest niewyraźne, bo sypało i wiało, ale widać mojego Show'a. Dalej! Hejtujcie miłośnicy użytków, jakiego to mam zjechanego psa, smyra dupskiem po ziemi.. taka kaleka . 






10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dobrze! :)
      Musi być.. :) Tylko trzeba praacy.. nie cierpię tego słowa, brr.

      Usuń
  2. U nas też mroźno, mroźno i na spacery nie chcę się wychodzić :)
    U nas z przywołaniem pół, na pół, w nowym roku bierzemy sie za to i za kondycję.
    Zdjęcia boskie, Nando przecudny! ♥
    Pozdrawiamy i szczęśliwego Nowego Roku! :)
    http://codziennebeagle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się rozleniwiłam tej zimy, że pies mnie zabija wzrokiem..
      My też musimy się za kondycję wziąć, choć z tym nie jest źle..
      Dziękuję. ^^ Staram się :)

      Wzajemnie! :*

      Usuń
  3. Przywoływanie u Nas leży. Nawet jak jesteśmy na długaśnej smyczy to i tak nie przychodzi :c Nie wiem jak mam sobie z tym radzić :c
    Bardzo fajne zdjęcia- Nendo jest cudowny <3
    U Nas jest trochę mniej śniegu, ale też jest dużo :D Bardzo lubimy zimę więc jesteśmy Happy :D

    http://z-rudzielcem-przez-zycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Was też czeka dużo pracy. U nas Nando reaguje na lince i w ogrodzie. Tylko jak mu się zachce uciekać to ma w dupce :P

      Usuń
  4. Hahaha ja też mam kalekę, do tego psychopatę, bo jest show'em :P

    Dla mnie Nando jest piękny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za jakiś czas zdjęcie Nanda w pozie wystawowej, ale będą hejty ;)

      Widzisz.. to przywołanie to przez to, że jest eksterierem .. przecież to nie psy.. eh.. Takie kaleki mamy ..

      Usuń
  5. U nas także straszny mróz, ale śniegu mniej. Śliczne zdjęcia, jak zawsze. Musiała być bardzo udana ta wycieczka.
    Pozdrawiamy i życzymy SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
    Ala i Luna

    OdpowiedzUsuń