niedziela, 16 lipca 2017

Nużyca?

Nasze relacje uległy znacznemu polepszeniu odkąd mam luz, czas i dobry humor. Więź jest praawie całkowicie odbudowana, co akurat w naszym przypadku trudne nie jest, Nando bardzo domaga się uwagi z mojej strony oraz pragnie przytulania i okazywania mu miłości w postaci czochrania nad zadkiem :P.

Co z kolei jest nie tak? 
Zaobserwowałam zmiany zachodzące w ciele Nanda- trochę schudł ( być może to skutek długich spacerów, bo w końcu wakacje ) oraz co najbardziej niepokojące.. Nando ma manię drapania się. Pierwsza myśl? Pchły, wszy- standardowo. Pojechałam więc do zoologicznego sklepu i zakupiłam kropelki. Po zaaplikowaniu  zauważyłam, że mimo upływu kilku dni, mój pies nadal się drapie w okolicach brzucha i łap. Kolejna jazda do zoologicznego sklepu i kolejne, drogie krople na pasożyty. Nie pomogło. Kładę psa na bok i przeglądam pod sierścią. Ku mojemu zdziwieniu nie musiałam wiele sierści odchylać, bo Nando jej PRAWIE NIE MA na brzuchu. Rosnące przerażenie pogłębiło się, gdy zobaczyłam jego skórę. Fioletowo-czerwona z pęcherzykami gdzieniegdzie. Sutki nabrzmiałe jak u suki w ciąży- o co chodzi? Nie mam pojęcia co mnie podkusiło czekać zamiast od razu iść do weterynarza. Myślałam, że podrażniona skóra jest wynikiem uporczywego drapania się przez pchły. Posmarowałam maścią łagodzącą sądząc, że wszystko wróci do normy. 

Nie wróciło. Czesząc psa z przerażeniem odkryłam strupy pod sierścią na udach i nad ogonem. Czy Nando sam to sobie zrobił? Czy coś jest nie tak? Zdecydowanie. Nando ma przerzedzoną sierść, widzę jej słabą kondycję, być może na skutek pocierania się. 
Psychicznie Nando zachowuje się jak zawsze, jest radosny i skory do zabawy. Apetyt się nie zmienił. 
Oczywiście jak to ja, emocjonalna dziewczyna martwiąca się o swojego ukochanego psa- płacz i czarne myśli- a może to popularna u ONków nużyca? Odmiana krostkowa ( malutkie, żółte pęcherzyki)? Grzybica? Alergia na karmę, mięso? Stres wywołany brakiem wcześniejszego porozumienia między nami? 

Wszystkiego dowiem się już po weekendzie, nie patrząc na kilometry szukam świetnego, psiego dermatologa ( nie pogardzę Waszymi propozycjami ). 

Pogodzę się ze wszystkim, tylko nie nużycą. Cicho liczę na grzybicę, zdecydowanie łatwiejszą do wyleczenia. Zastanawia mnie tylko, dlaczego jak nie brak porozumienia, to choroba? Lata lecą, czy kiedykolwiek zdołamy się nacieszyć świetnym kontaktem ze sobą, posłuszeństwem i zdrowiem? 

Tak wiele pytań w tym poście, a tak mało znam odpowiedzi. Proszę, trzymajcie za nas kciuki- nie wiem czy psychicznie wytrzymam czarny scenariusz Nandowej diagnozy. 

Kilka zdjęć sprzed choroby, teraz jak się domyślacie, nie w głowie mi bieganie z aparatem.









czwartek, 22 czerwca 2017

Powrót | 2017

Minął rok od ostatniej notki na blogu. Nie, nie opuszczałam go wtedy na amen, po prostu potrzebowałam czasu na szkołę, uporządkowanie swojego życia prywatnego, życia z psem oraz przejść przez szereg zmian zachodzących w moim życiu.
Wracamy! Przerwa była baardzo długa, sama nie spodziewałam się, że będę potrzebować tyle czasu.

Nando ma dzisiaj 4 lata, jest nadal tym samym pięknym ONkiem ( może troszke siwizny sie pojawiło ;) ). Od 4 lat zmagamy się z cholernym przywołaniem, które przez ten rok było piękne- nagle wszystko zniszczyłam swoim brakiem odporności psychicznej, wszystko się na mnie odbijało- z kolei na psie również. Aktualnie jesteśmy na etapie takim, że Nando słysząc moje zawołanie poważnym tonem, odwraca się i biegnie w drugą stronę bez wyraźnego powodu. Przestałam teraz nad tym pracować, ze względu na potrzebę ogarnięcia SIEBIE najpierw, potem wezmę się za psa, który jest niczemu winien.
Dotarło do mnie, jak wiele, a właściwie wszystko odczuwa mój pies. Przez moje ciągle podenerwowanie, złości lub smutki, Nando zaczął dwuznacznie popatrywać na psy. Zdarzyło się również odganiać go od innego ONka, którego zaatakował, bo ten nie był mu uległy. Na szczęście kiedy tylko podeszłam i psa zabrałam, złość mu minęła.. Mijanie psów na spacerze teraz nie jest najprzyjemniejsze ze względu na to, że ja bardzo się stresuję i napinam smycz. Na pewno wiecie jaką automatycznie postawę przybiera wtedy pies. Nie określam tym mianem, rzucanie się na inne psy. Tego Nan nie robi, jednak stał sie bardzo dominujący i układa psy pod siebie. Czy to wiek, rasa i charakter? Być może. Jednak szukam winy u siebie. Mam nadzieję, że wszystko wyprostuję, zejdą ze mnie jakieś negatywne emocje i mój pies znów będzie moim aniołkiem :)

Teraz rozpoczynają się wakacje, czy mam plany? Chcę naprawić wszystkie błędy jakie popełniałam przez ten czas w relacjach z Nandem. Choć widzę, że Nan jest bardzo silny psychicznie i trzyma się tego, czego był uczony i czego jest pewny, gubi się między moimi znakami, jakie mu przesyłam, a między przyzwyczajeniami.

Bardzo ważnym elementem, jaki na stałe pojawił się w naszym życiu jest.. codzienne spacerowanie z Labradorem, który był jeszcze wcześniej niż Nando, obecny w naszym domu, jednak nie tolerował Nanda przez długi czas. Kilka razy co prawda robiłam podejście do wspólnych spacerów, jednak wąchanie wspólnego krzaka kończyło się atakiem na Nanda, który z kolei nie jest sierotą i w kaszę sobie dmuchać nie pozwoli, bałam się, że w końcu się zdenerwuje. Przewyższa wzrostem, wagą i siłą nad Labradorem Nugatem, który ma 8 lat i nie jest nauczony tego, na co sobie może pozwolić a na co nie.
Aktualnie spacerujemy już bez spięć, psy się całkowicie tolerują, bardzo za sobą przepadają i nie chcą wychodzić na spacery bez siebie :)
Nando czasem pokazuje mu, że to on rządzi, Labek bardzo się stawiał na początku, jednak ostatecznie większy i silniejszy dostał miano Macho ;).

To krótka aktualizacja. Muszę odświeżyć bloga, zmienię pewnie wygląd, powpadam do Was i do następnej notki!

PS. Jeśli chcecie nas więcej, to wpadajcie na naszego snapa- kama790, tam Nando jest codziennie! :)



Jest i owa siwizna ;p


Owczarek błotny ;p





czwartek, 12 maja 2016

Słowackie góry

Udało mi się z psem dostać na Słowację ( coo tam, że to tylko 5 km od nas :D ) przy dobrej ( w miarę ) pogodzie. Decyzja była dość spontaniczna i jak zawsze nieogarnięta ja, zapomniałam połowy ważnych rzeczy. Po drodze w określone miejsca zgubiłam plecak ( JAK?! ). Oczywiście po kilkunastu minutach się zorientowałam. Nando był zbulwersowany całą sytuacją, nie miał zamiaru wracać po moją zgubę, a w dodatku myślał, że już idziemy do domu.
Byłam pewna, że tereny będą oblegane przez turystów, jednak ludzie chyba nie wiedzą jak czarujące miejsce znajduje się za lasem i jadę kilkadziesiąt km dalej- w słowacką stronę Tatr. My skorzystaliśmy na tym, Nando oczywiście luzem biegał gdzie chciał i nie w głowie mu były ucieczki. Ja dzięki temu zresetowałam się, podładowałam baterie przed ciężkim tygodniem. Dzięki Bogu, że już niedługo wakacje- gdyby ich nie było, chyba bym oszalała. Pogoda była udana, dopiero potem zachmurzyło się konkretnie i nie było ani trochę przyjemnie, wręcz było przerażająco zimno i wietrznie. Tuliłam się do Nanda kiedy odpoczywaliśmy i w jego bujnej sierści ogrzewałam się skutecznie :)
Nando był bardzo zadowolony z wyjazdu na Słowację, chociaż na początku był niepewny nowego miejsca. Obserwował otoczenie uważnie, zatrzymywał się, spoglądał za siebie. Standardowo gonił motyle, ale na moje ' papa' przerywał pogoń i wracał mnie pilnować, żebym przypadkiem mu do domu nie zwiała :D
Byłam w tamtym miejscu pierwszy raz i nie wiedziałam, gdzie iść, kusiły mnie nasze Polskie strony, ale powrót do domu przez góry zająłby nam kilka godzin a nie byliśmy na to przygotowani m.in. przez pogodę, która potem niestety się zepsuła.




Bardzo dużo z psem ćwiczyłam, szczególnie zostawanie, zmiany pozycji z odległości, przywołanie, wysyłanie naprzód, sztuczki. Psu mózg zaczął w końcu parować a moje ręce porysowane przez Nandowe kły odbierające nagrody w postacie ( oczywiście ) parówek błagały o koniec męczarni.
Później skupiliśmy się tylko na relaksie, ja robiłam zdjęcia widoków ( niżej ) i starałam się ująć psa, jednak nie było to łatwe przez jego motor w dupce i potrzebę wybiegania się na wieelkim, otwartym terenie. Mam kilka zdjęć Nanda, z bliska, więcej z daleka, wszystkie zobaczycie niżej, baardzo mi się podobają, zakochałam się w tamtym miejscu i od soboty jest to moje miejsce NAJ! Mam zamiar wracać tam jak często się da, choć Słowacja z tej strony jest bardzo podobna do Polski, ma w sobie to coś i czułam się tam bardzo zresetowana, jakbym była daleeeko od domu, na urlopie z futrzakiem.
Co do urlopów ( a raczej wakacji :P ), pod koniec czerwca jadę standardowo za granicę, starałam się niesamowicie, aby wziąć psa, jednak nie wszędzie psy są mile widziane, a nawet jeśli- Nando był dyskwalifikowany przez wielkość. Praktycznie wszędzie za granicą, gdzie pytałam ( prywatne domy do wynajęcia, ogród itd ) preferowane są małe/ średnie psy :( Smuci mnie też to, że zazwyczaj bez względu na wielkość psa mogę zabrać do domu, który nie jest ogrodzony. Mimo iż ostatnio brak nam problemów z ucieczkami, nie chcę ryzykować zwianiem psa za granicą, wiemy czym może się to skończyć.
Była także opcja wzięcia psa do samolotu i lot do Hiszpanii, gdzie psy są mile widziane, a przynajmniej takie info do mnie dotarły ;) Lot do Barcelony zajmuje ponad godzinę, a wiem, że nie dałabym rady siedzieć spokojnie na pokładzie wiedząc, że Nando jest w luku bagażowym i ja nie mogę do niego zajrzeć. Także traktowanie zwierząt w samolotach pozostawia wiele do życzenia. Kolejna wada posiadania dużego psa :(

Oczywiście odeszłam do tematu, ale o Słowacji nie mam już nic więcej do napisania, było pięknie, wspaniale, zapierało dech w piersiach, co zresztą zobaczycie zaraz sami! Pozdrawiam :)






























wtorek, 3 maja 2016

Po długiej przerwie..

Miałam pisać często.. :D Jak zwykle.. Jednak kompletnie nie jest to mój brak chęci. Przez szkołę nie mam czasu na kilka godzin pisania postów + wychodzenie z psem na spacery mające na celu zrobienie ładnych zdjęć, bo to zajmuje dużo więcej czasu niż zwykły spacer z treningiem. Do tego przez pewien czas miałam nieaktywny aparat, co też miało duży wpływ na moje zabieranie się do pisania.

Mam takie marzenie.. aby od dzisiaj pisać posty regularnie, co 2-3 tygodnie, bo wiem, że na częstsze pisanie ( poza wakacjami ) nie ma co liczyć. Biol-chem zobowiązuje :D i oczywiście mając do dyspozycji wolny czas, poświęcam go psu, a nie pisanie na bloga. Co prawda mam niezliczoną ilość postów rezerwowych, jednak brakuje mi do nich zdjęć. Nadrobię to i będę wstawiać. Jest to masa recenzji, a wiem, że dużo osób mnie o nie prosiło :) Od razu odpada pisanie posta nt 'psiej szafy' , ponieważ moje uzależnienie na szczęście minęło i nie wydaję pieniędzy na bzdury, typu- 100 piłeczek na sznurku, bez sznurka, piszczących, nie piszczących, smakowych, zapachowych, twardych, miękkich, na smaczki. Dlaczego? A no dlatego, że wolę wydać 60 złotych nie na 10 piłek jednorazowych, lecz na jedną, porządną piłkę, która będzie słuzyć nam na lata. Takie też zabawki posiadam, dlatego zakupy typowo piłeczkowe robiłam ponad rok temu. Wydaje się niewyobrażalne, prawda? Mi także :) Dlatego z racji iż minęło już tyle czasu, pozwolę sobie na zakupy w najbliższym czasie :DD Kobiety.. :D Żartuję, oczywiście będą to szelki i druga, nowa piłka, bo nasza ukochana się zagubiła. JEŻELI CHCECIE, MOGĘ NAPISAĆ POSTA NT NASZYCH NAJLEPSZYCH PIŁEK, KTÓRE SŁUŻĄ NAM NA LATA! Pozwoli to może chociaż części z Was zaoszczędzić pieniędzy na kupowaniu zbędnych, marnej jakości zabawek i przeznaczeniu ich na potrzeby własne ( tzn psie xD ).  Tyle we wstępie ( miał być krótki, wyszło jak zwykle ).




Nando ma się świetnie, ja dzięki temu również. Żyjemy- jak się pewnie domyślacie :P Ogólnie przez te miesiące przerwy podjęłam dużo decyzji, jedna z nich wywraca nasze życie do góry nogami i na pewno je w jakimś sensie utrudni, chociaż miała ułatwić :P Chciałam dobrze, wyszło jak zawsze :) Miałam go kastrować w ten, majowy weekend. Przenosimy to na wakacje, ponieważ.. sama nie wiem. Muszę spiąć tyłek i w końcu to zrobić, bo jeszcze przyczołga się do nas jakieś choróbsko i będzie problem. Teraz, kiedy Nan jest mężczyzną w sile wieku ( co swoją drogą chce udowodnić na każdym kroku ) nie możemy marnować czasu i dam go pod nóż.



Stała się także rzecz dla nas.. aż nie wiem jak to opisać :) Jestem bardzo szczęśliwa, że Nando nie ucieka na spacerach. Nareszcie prócz drogi itd mogę go również spokojnie puszczać luzem w lesie, na polach. Dawniej automatycznie to włączało mu stan ' tropić i wiać ', dzisiaj włącza się tryb ' szalej, ale się pilnuj'. Naszym przywołaniem jest ' papa ', na które reaguje automatycznym zawróceniem i sprintem do mnie a następnie pilnowanie mnie dopóki nie zwolnię go. Drugą komendą jest ' ej'. Zwykłe ej, a tyle zmienia :D Jest to komenda wydawana na znak, że widzę zachowanie mogące prowadzić do potencjalnej ucieczki. Nando wtedy przerywa tropienie ( jeśli akurat tropi ),  zawraca do mnie lub staje i czeka aż nie zwolnię go. Ludzie go nie interesują, psy już prędzej, lecz nie jest to konieczna chęć pójścia i powąchania. Woli obserwować z daleka, a jeśli już spotka się nos w nos z czworonogiem, obwącha, czasem spróbuje zdominować a czasem nawet i warknie na nachalnego samca. Zaczepek nie odwzajemnia, przed atakami broni się idąc do mnie lub siadając w miejscu i unikając spotkania się wzrokiem z drugim psem. Nigdy nie reaguje na atak psa mniejszego/ suki/szczeniaka. Broni się używając zębów tylko przed dużymi samcami ociekającymi agresją ( które mamy szczęście spotykać rzadko ), ale nigdy nie przeciąga walki, czasami uciekając się nawet do ucieczki.



Przez zimę Nando przytył i bardzo mi się to nie podoba. Od jakiegoś czasu wróciliśmy do wieczornego biegania. Nandzia oczywiście zawzięcie protestuje, kiedy daję mnie zmniejszoną dawkę karmy. Chcę mu zrzucić tylko dwa-trzy kg, a więc mam nadzieję, że szybko uporamy się z tym zbędnym balastem.. :D




Wiem, że post jest dość nudny i chaotyczny, chciałam jednak pokrótce przybliżyć Wam sytuację w kt się znajdujemy, tak, aby nie było niedomówień i niejasności w kolejnych postach. Zdjęcia mam sprzed kilku tygodni, ale już w ten weekend mam zamiar jechać na Słowackie piękne strony na spacer+ fotki, oby pogoda pozwoliła, trzymajcie kciuki! Tymczasem my uciekamy na wieczorny spacer, bo w końcu trzeba korzystać z 9 dni wolnego ( dzięki maturzyści! :D )!




Ulubione.. <3 

niedziela, 1 listopada 2015

Cieszymy oczy!

Jesień w pełni, piękne kolory wokół nas. Codziennie zatracam się w podziwianiu naszych gór, różnokolorowych. Razem z Nandem popołudniami przesiadujemy w naszym ukochanym miejscu, z którego podziwiamy piękne widoki. Jesteśmy szczęściarzami, mieszkając tu, gdzie mieszkamy i chodź wiem, że czeka nas przeprowadzka, cieszę się póki mogę, bo w końcu jeszcze kawałek czasu, zanim obydwoje stąd wyjedziemy. Jak tu być obojętnym na takie widoki!






Nando ostatnio zgubił mózg pod względem przywołania. Rozkładam ręce, dosłownie. Spotkałam się z treserem przypadkiem na ulicy i umówiliśmy się na wiosnę. Od wiosny dłubiemy obydwoje w przywołaniu, żeby zrobić raz a porządnie i na zawsze! Zaraz po skończeniu przywołania, planujemy szlifować wszystko, żeby zdać ( mamy nadzieję ) pod koniec przyszłego roku egzamin PT a potem rekreacyjnie robić IPO i być może jak będzie perfecto, pójdziemy na zawody? Po okiem takiego szkoleniowca na pewno nie zginiemy i zajdziemy w krótkim czasie daaleko. Z perspektywy czasu widzę jak duży błąd popełniłam, że zrezygnowałam ze szkolenia, kiedy Nan nie miał nawet roku. Miałam wrócić do tresury z Krzyśkiem za kilka miesięcy, a zeszło nam.. 2 lata ( !!! ). Na szczęście ( albo nie ) jedyną rzecz jaką zawaliłam jest przywołanie w lesie ( jak to jest, że ulicą chodzi IDEALNIE, LUZEM, odwołując się od WSZYSTKIEGO?! ). Cieszy mnie, że jeszcze kilka miesięcy i wyrzucimy linkę do kosza ( albo zostawimy dla papi ;) ).

Z czasem dla psa jest jak było- spędzam z nim maximum czasu z tego minimum w ciągu tygodnia ( :( ). W weekendy za to nadrabiamy chodząc po wysoookich górach, gdzie męczy się pies a ja relaksuję i nabieram sił na cały tydzień tyrania w szkole i po niej. Damy radę, bo potem będzie już tylko lepiej. Byle Nowego Roku, potem coraz dłużej będzie jasno, co znaacznie ułatwi nam życie.

Nie miałam czasu nawet zrobić jesiennych sesji zdjęciowych, nad czy straszliwie ubolewam. Z psem idę jak najszybciej i jak najdalej, nie mam czasu na bawienie się z aparatem. Tylko dzisiaj zrobiliśmy pierwszą, typowo jesienną! 


Wczoraj byliśmy na długiej całodniowej wycieczce, która skończyła się ogniskiem. Nando spisywał się pięknie, poza próbą ucieczki za zwierzyną. Nie chciał kraść jedzenia, dużo spał i nawet nie próbował odejść od nas. Bardzo lubi moją dalszą rodzinę, ogółem- wszystkich. Nie ma problemu z tolerancją ludzi, cudownie się dogaduje z tymi, którzy się psów boją i nie bardzo potrafią się przy nich zachowywać. Nie daje się prowokować. Psów niestety nie spotkaliśmy, ale i tak nie zrobiłyby na nim większego wrażenia. 

Aktualnie czekamy z niecierpliwością na Święta, bo jedziemy na dwa tygodnie do Austrii ( z psem!! ), w Alpy, więc nie mogę się doczekać! 

Do następnego posta! :)










sobota, 3 października 2015

Jesiennie

Nadeszła jesień, wrzesień już za nami, a co za tym idzie, minął pierwszy miesiąc szkoły! Jak już pewnie wiecie poszłam do nowej szkoły, duża odległość od domu, więcej nauki, a z tym wiąże się niestety mniej czasu dla psa. Wychodząc z domu o 7, wracając średnio 15-16 i odrabiając tonę zadań domowych wiem, że czeka na mnie jeszcze niewybiegany OWCZAREK. Ci, co mają Owczarki wiedzą o czym mówię ;) Oczywiście codziennie wychodzimy na ponad godzinę biegania, aportowania, ćwiczenia, ale to jednak za mało, dlatego wszystko nadrabiam maksymalnie w weekendy. Wstajemy w sobotę ok.9 rano i ruszamy na dzikie harce w naszych pięknych górach! Radości nie ma końca, kiedy ja się relaksuję a Nando biega wokół, penetruje zarośla, panieruje się w jesiennych liściach, aportuje, kopie dziury i taranuje wszystko po drodze, zabijając się na pobliskich drzewach a zaraz potem biegnąc dalej.


Ćwiczymy sobie też zostawanie :)



We wakacje okropnie się obijaliśmy, nie byliśmy praktycznie nigdzie na socjalu, zero spotkań z psiarzami ( w sumie do każdego znajomego psiarza kawał drogi ), kilka nowych komend, ALE wiem, że mamy zrobione przywołanie ( !!! ). Oczywiście myślę, że gdyby wybiegła mu przed nos sarna nie odwołałabym go prędko, mam na myśli odwołanie od śladu- jak to zrobiłam? zaczęłam znów układać ślady jak na początkach tropienia do IPO i starać się psa odwołać. Na początku nie było mowy, bo przecież co kilkanaście centymetrów był pyszny, mięsny kąsek! Po kilkunastu nieudanych  próbach w końcu musiało się nam udać, bo jakby inaczej ;) W ten sposób teraz potrafi oderwać nos od śladów lisa, czy sarny i przybiec do mnie! Przez dłuższy okres czasu chodził w lesie luzem, bez linki, jednak teraz jest rykowisko i jelenie są w biały dzień nawet kilkanaście metrów od mojego domu, dlatego nie mogę puścić psa na samopas, w dodatku tyle teraz się słyszy o psach zabitych przez mysliwych, bo biegały luzem  w lesie.. po co mam ryzykować? Na lince też może się wybiegać, zresztą luzem i tak nie odchodzi dalej niż na 15 metrów ode mnie.



Poza tym nic ciekawego u nas się nie dzieje, razem powoli idziemy przez życie.
Niedawno dostałam wiadomość,  w której było pytanie, czy Nando kiedykolwiek pogryzł psa lub ugryzł człowieka. Jeżeli chodzi o człowieka odpowiedź stanowczo brzmi nie. Nan bardzo lubi ludzi, których już zna, reszta go nie interesuje ( dzieci od kilku miesięcy też! ). W kwestii psów- podejrzewam, że chodziło o to, czy kiedykolwiek sam rzucił się na psa. Nigdy nie rzucił się na psa, bo mu się nie spodobał. Ewentualnie postraszył delikwenta kłapaniem kłów. Na dzień dzisiejszy nie zjadł żadnego pieska ;)- tu mówię do dzieci, które uważają nadal, że po prostu nie piszę o tym, że Nando jest agresywny ahahha.




W sierpniu planowałam go wykastrować, ale jakoś tak zeszło, że nadszedł wrzesień, szkoła itp. Muszę go dać pod nóż na wiosnę 2016 obowiązkowo. Również na wiosnę planuję wrócić do Krzyśka na przerwane szkolenie do IPO, a co! Nie zaszkodzi ;). Strasznie też ciągnie mnie na Agility, no zobaczymy jak z tym będzie. W najbliższym czasie mam zamiar zbadać serce Nanda i prześwietlić stawy, na pewno napiszę co i jak, a tymczasem trzymajcie kciuki!

Tak się prezentuje na dzień dzisiejszy :)










sobota, 22 sierpnia 2015

Co się działo?

Nie wiem, który to juz post z kolei, w którym przepraszam za moja nieobecność.. Bardzo często starałam się pisać posta, jednak nigdy nie byłam w stanie go skończyć, dopracować, zrobić psu masę aktualnych zdjęć. Tym razem musi mi się udać.

Co więc działo się u nas przez całe wakacje? Dzisiaj jest już 22 sierpnia, do tej pory mieliśmy ciągłe upały ( prócz drugiej połowy lipca ). Na początku wakacji byłam za granicą, niestety bez psa.
W tym roku Nando stał się bardzo delikatny na upały, na początku sierpnia dosłownie się gotował. Musiałam chodzić z nim co kilka godzin do wody, gdzie z kolei musiałam polewać go, szorować, tak aby poczuł trochę chłodu wody. Nie miał nawet sił sam biegać po wodzie, jak to ma w zwyczaju. Nasze spacery odbywały się wieczorem, nie byłam nawet w stanie zaliczyć z nim całodniowych wypadów w Tatry. Może jesienią nadrobimy spacerowe zaległości. Jak można się domyślić, w skutek upałów, perfidnie wyparował też mózg Nanda, przez co wznowiłam spacery na lince.( chwaliłam się, że przez kilka tygodni linka w lesie i na polach nie była potrzebna? <3 ). Skutkiem uwięzienia psa na 10metrowym sznurze było zerwanie jej ( jak? do dziś nie wiem [ nie poczułam nawet szarpnięcia ] ) i pląsy wokół mnie z oderwanym, 7metrowym kawałkiem linki. Na szczęście szybko się z tym uporałam, udając, że nic się nie stało.
Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami.. grubej, 15metrowej liny, której pozwijanej nie zmieszczę w dłoni.. tak, musimy kupić kolejną, bo z tą nie mogę się 'zaprzyjaźnić' :v .



Prócz prób ucieczek w lesie, nie odwalił nic, co mogłoby mnie zaniepokoić, zdenerwować ( na szczęście! ). Spotkaliśmy kilka nowych psów, z żadnym z nich nie doszło do 'kolizji', Nando jest psem kontaktowym i lekko dominującym ( co się stało, że z psa zdecydowanie dominującego zmienił się w dość uległego (?) ). Mam nadzieję, że nie zapeszyłam, tak się przechwalając. :D

Miałam nadzieję, że wakacje będą mijały powoli, jednak nim się obejrzałam jest już tylko tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego. W ciągu 1,5 miesiąca szlifowałam z nim co nieco, coś dłubiemy wieczorami nad chodzeniem na kontakcie, nasze przywołanie też się znacznie poprawiło, wydaje mi się, że może chodzić bez liny, mimo wszystko wciąż trochę mu nie ufam. Skupiony na mnie i moich poleceniach w rozproszeniach ( dzieci, motory, samochody, quady, rowery itd ), co daje mi 100% satysfakcji. Nauczony bezwzględnej wymiany zabawek ( sam od siebie w 99% przypadków wymieniał się bez problemu, nigdy nie musiałam z nim tego przerabiać, jednak ten 1% dopełnił wszystkiego i teraz jest IDEALNIE ), aportu, wskakiwania na przedmioty i obejmowania łapami drzew.

Od września nasze życie ulegnie zmianie, idę do nowej szkoły ( godzina na dojazd w jedna stronę ), będę wychodzić po 6 rano i wracać ok.17, jednak to jeszcze nieoficjalne. Mimo wszystko wiem, że nasze spacery choć aktywne, będą późnym wieczorem i nieco krótsze. Postaram się pogodzić robienie zdjęć, naukę, czas spędzony z psem, pisanie na blogu. Jak dobrze, że istnieją weekendy!

W przyszłym tygodniu prawdopodobnie razem z Nandem idziemy na sesję, więc zobaczycie co nieco z naszej wspólnej pracy, bo samej ciężko mi robić zdjęcia+ pilnować, by pies robił to co chcę ( przytulanie drzew i inne odpadają, gdy sama jestem fotografem ). Planuję również recenzję zabawki :) Do  następnego posta!