poniedziałek, 30 czerwca 2014

Summertime!

Wreszcie OFICJALNIE mamy wakacje! Już złożyłam psu przysięgę Małego Palca na to, że będę z nim spędzać maksymalnie dużo czasu. :D
Zasłużył na to pięknym zachowaniem. Mangusta nigdy mnie nie zawiodła. Zawsze mogę przewidzieć jego zachowanie, nie zaskakuje mnie. Oboje znamy się na wylot, rozumiemy się bez słów. To świetnego kontaktu przyczyniła się dość silna więź, którą cały czas pogłębiamy, bo jak wiadomo- przyjaźń, zaufanie i przywiązanie tworzy się całe, wspólne życie. Każda nasza sytuacja, przygoda, chwila, minuta, sekunda wpływa na dalsze relacje. Nie możemy tego zmarnować.
Nando uważnie obserwuje mnie odkąd go tylko przywiozłam do jego nowego domu. Uczymy się wzajemnie- ja jego, on mnie. Nieustannie poznajemy się, bo żyjemy razem dopiero rok.

Wczoraj znów wybraliśmy się w nasze kochane góry. Aparatu na szczęście nie wzięłam, bo zapewne po naszych przygodach nie byłby w jednym kawałku ;)
Idąc TYMI polami ( zdj z wypadu dwa tyg. temu ) zobaczyliśmy stado owiec. Wiadomo- jak owce, baca, to i podhalany. Byłam przygotowana na konfrontację z psami broniącymi stada.. Ale kiedy zobaczyłam te dwa wielkie olbrzymy, nogi mi się zatrzęsły, tak jak i mojej siostrze, która jak zwykle nam towarzyszyła. W naszą stronę potężne łby skierowały Podhalan i Moskal. Moskal od razu skoczył na równe nogi i dał nura w naszą stronę. Za nim kolega. My z Klaudią i Nandem przyspieszyliśmy kroku, widzimy- psy do nas biegną.. Nando przy nich malutki, my bezsilne. Baca zagwizdał- psy wróciły do stada. Odetchnełyśmy z ulgą, kiedy zaś  z przerażeniem stwierdziłyśmy, że psy znów podejmują próbę przegonienia intruzów. Po raz kolejny baca zawołał i zatrzymały się. Byłyśmy już dość daleko, a zajadłe futrzaki biegły do nas niczym torpedy, przedzierając się przez trawy, w których było widać tylko wysoko uniesione głowy i ogony. Na szczęście zniknęłyśmy za zakrętem i nie dogoniły nas. Na zdjęciu poniżej widać dokładnie miejsce, gdzie pasło się stado owiec ( zaraz koło tego wielkiego drzewa na środku pola ).


W strachu przed kolejnym spotkaniem zmieniłyśmy plany i odbiłyśmy w drogę prowadzącą na Jaworki. Po kilku kilometrach zwątpiłyśmy w nasze siły i zawróciliśmy. Modliłam się, żeby nie spotkać stada owiec, bo kieedy uciekałyśmy przed psami, baca zwoływał owce i szli w naszą stronę.. 
Gdy byłyśmy już blisko drogi, z której odbiłyśmy na Jaworki zobaczyłam.. COŚ.. a mianowicie stado owiec za drzewami. Kierowały się dokładnie w naszą stronę, czyli na JAWORKI! Nie myślałyśmy z sis wiele i uciekłyśmy przed psami do lasu. Po kilku minutach chodzenia po krzakach bez celu wyszłyśmy na polankę, która była otoczona lasem. Wykorzystałyśmy piękne miejsce, zacisze bez psów, owiec i ich odchodów ( które są wielkim przysmakiem Nanda..... ), a są one po prostu wszędzie, skoro owiec jest setka lub więcej -_-. Siadłyśmy w trawie, zjadłyśmy kanapki, napiłyśmy się, posiedziałyśmy chwilę i usyszałyśmy trzask gałezi za naszymi plecami oraz wołanie bacy. To musiały być psy, choć na szczęście nie przekonałam się o tym na własne oczy. Nando czuł intruza w krzakach, zjeżył się i 'burczał'. Odwracałam jego uwagę smaczkami, ale wiadomo- pies obronny.. Smaczki nie działały na dłuższą metę. Posłuchał tylko mojej komendy ' Cisza'. Nie wydał nas, za co dziękuję Bogu. Teraz wiem, że taka niby 'byle jaka' komenda być może uratowała mu życie ( w walce z tymi psami nie miałby ani 1% szans!). 

Skamieniałe ze strachu pozbierałyśmy się szybko i poszłyśmy zobaczyć, czy nie ma innej drogi, która prowadziłaby do tej, z której zbiegłyśmy. Na szczęście była, więc szybko skorzystałyśmy z okazji i susem wbiegłyśmy na szlak. Wyszłyśmy.. nie wiadomo gdzie. Przerażenie, mętlik w głowie i zmęczenie dały się nam we znaki, bo nie mogłyśmy logicznie myśleć. Z racji takiej, ze nigdy nie chodzimy szlakami, bo nasze góry znamy od dziecka, nie wiedziałyśmy nic a nic, ani gdzie jesteśmy, ani gdzie wyjdziemy tą drogą. 
Na szczęście los nie był tak okrutny i rozpoznałyśmy okolicę, oraz zapomnianą drogę, którą szłyśmy dobre kilka lat temu. Nando był zmęczony, wchodził do każdej kałuży po drodze, biegał za motylami, pojadał.. ekhem.. 'przysmaki', ogólnie był zadowolony, ale kładł się co chwilę w cieniu. 

Bacy, stada owiec i psów nie było, udało nam się ich minąć, wiec kamień z serca mi spadł. Wiele się działo w drodze powrotnej, na szczęście nic wspólnego z uciekaniem przed Moskalem i Podhalanem. 

Coś ukosiło mnie w nogę, a od ugryzienia zrobiło mi się słabo, kręciło mi się w głowie i w momencie zachciało mi się wymiotować. Przerażenie sięgało zeniu, gdyż byłam pewna ukąszenia żmiji.. Na szczęście poleżałam chwilę w cieniu, wypiłam litr wody i wszystko minęło. Klaudię opaliło tak bardzo, że była czerwona.. Nigdy słońce jej nie łapało i w przeciwieństwie do mnie była blada. Ja z natury jestem mulatką. 

Wyszłyśmy z pól, minęłyśmy wiele psów, z czego jeden zaatakował mojego psa! Był to WEST, zbyt pewny siebie i puszczony luzem, majacy w dupie wołanie właścicieli. Na szczęście Mango nie daje się prowokować i nie 'odgryzł' się małemu, grubemu białasowi. 
Taki pieseczek ogarnięty, kochany, mądry i posłuszny, mrau <3 


Droga powrotna to była męka, katorga. Nie cierpię chodzić asfaltem, w dodatku schodzić w góry.. 

Po powrocie do domu Nando spał przez resztę dnia i pół dnia dzisiejszego. Opady, dość obfite uniemożliwiły nam wypad do miasta na nogach, planowany na dziś. Trudno, to dopiero pierwsze dni wakacji, zostało nam jeszcze wiele wycieczek. 

Po południu ( dzisiaj ) wybrałam się z Nandzioszkiem do lasu nad nasz dom. Spuściłam go, aportował na polach a potem poszliśmy do lasu. Spotkaliśmy kilka osób, Młody pięknie się zachowywał, proponował im zabawę żółtą piłeczką. Kocham go <3 . Jutro idę na grzyby, bo uwielbiam chodzić rano ( ok. 6 ) i patrzeć w lesie jak jest poranna mgła, rosa, a wsród tego wszystkiego piękne, dorodne grzyby, których i tak pewnie nie znajdę, bo w lesie sa po prostu kolonie ludzi -.- 

Post dość długi, zdjęć mało, ale postaram sie  to nadrobić w następnej notce. 
A jakie są Wasze plany na wakacje? Macie zamiar wykorzystać je maksymalnie? Może jedziecie na obóz z psem? ^^ 
 Wszystkim życzę udanych, radosnych wakacji, spędzonych w gronie przyjaciół, tych ludzkich i tych czworonożnych! :) 













8 komentarzy:

  1. Zazdroszczę terenów do spacerowania :D
    Ja wyjeżdżam, pies zostaje z rodzicami, a tak to jakieś małe wyjazdy do rodziny, spacerki, dużoo pracy i spontan :D
    (daisy-yt.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zastanawiam się, jak przeżyję bez Nanda dwa tygodnie.. Dwa tygodnie bez tej kochanej kichawki! </3
      Bloga chętnie odwiedzimy :)

      Usuń
  2. suuuuuper zdjęcia
    zapraszam http://tinamaltanczyk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę takich pięknych miejsc :)
    Śliczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej.. Zazdroszczę Ci miejsca zamieszkania! Na prawdę, śliczne widoki!
    Goniło Cię stado owiec wraz z psami i bacą, powiadasz? :D
    Mnie goniły setki kundli z Sagą, ale całe szczęście, nic się nie wydarzyło większego. Saga gdy nie wyczuje zagrożenia nie zaatakuje, już dwa albo trzy razy dawałyśmy z Saganem w długą przez kundle :D
    My również życzymy udanych wakacji, i czekamy na kolejnego posta!
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zazdroszczę takich terenów :) Fajny blog, obserwuję
    zapraszam do mnie
    http://swiatoczamiluny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuje za odwiedziny na moim blogu! :)
    O jakie śliczne widoki, tereny wprost jak najlepsze do spacerowania. My mieszkamy na Mazurach i powiem szczerze, że nie które tereny są również przepiękne. Piękne, duże jeziora, lasy :) Tak, więc też mamy trochę miejsca na szaleństwa.
    Nando to piękny owczarek, właśnie w takich gustuje. Po prostu bajeczny ♥
    Piękne zdjęcia, fajny blog! Będę wchodzić z wieeelką przyjemnością :)
    Pozdrowienia dla Was i życzę udanej pogody i aktywnych dni :)
    http://codziennebeagle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Jest nam bardzo miło :)

      Tak, Mazury to piękne miejsce :) Ja wam zazdroszczę jezior, bo u nas tylko górskie, zimne rzeki, które porywają każdą zabawkę Nanda, jaką wrzucę do wody :D Lasów pod dostatkiem, zaraz nad domem mamy właśnie las :)

      Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa i ja oczywiście też będę z wieelką przyjemnością wpadać na Waszego ;)
      Pozdrawiam i również życzę aktywnych dni ;)

      Usuń